W taki sposób, że dyrektor prywatnej szkoły nie zatrudni nauczyciela, którego umiejętności są bliskie zeru. A takich naprawdę spotkałem bardzo wielu, na każdym szczeblu edukacji. Chodziłem niestety do szkół państwowych, najlepszych, jakie były w mojej okolicy i moim zdaniem poziom w nich był bardzo niski. Do tej pory nie wiem po co uczyłem się chemii, fizyki i biologii. Gdy spotykam swoich byłych nauczycieli czasem pytam ich, czy sami widzą w tym jakiś sens. I większość z nich przyznaje mi rację, wiedzą że ich ...
praca jest bezużyteczna, bo dla znacznej ilości uczniów była tylko stratą czasu.
Tylko garstka moich znajomych uczęszczała do takich szkół, więc mogę tylko powiedzieć, że ich poziom wiedzowy (przeważnie w danej specjalizacji) jest wyraźnie lepszy od tego jaki prezentowali koledzy i koleżanki z najlepszymi ocenami w państwowych szkołach. Prosta zasada, jak jesteś dobry we wszystkim, to znaczy, że w niczym nie jesteś świetny. Dlatego mamy takich specjalistów.
Z pewnością wolałbym te godziny stracone na niepotrzebne dla mnie lekcje poświęcić na naukę tych przedmiotów, które wiedziałem, że pomogą mi w przyszłości. Oczywiście, mogłem i nadrabiałem na tyle ile mogłem w domu, ale masę czasu straciłem na naukę zbędnych mi regułek i wzorów. Bo zaliczyć trzeba było wszystko.
A dyrektor szkoły publicznej nie ma możliwości niezatrudnienia takiego nauczyciela?
Dla mnie jest to trochę gadania dla samego gadania..ktoś rzucił hasło, "parę osób" podłapało, ale nikt ani nie chce się za to zabrać, ani nie wie jak to zrobić.
Mam znajomego dyrektora gimnazjum/liceum prywatnego, jednego z najlepszych w moim mieście. Znam też chłopaczka, który uczęszcza ze mną na treningi i jest z tego właśnie liceum. Od obu się sporo nasłuchałem na temat tej jednej szkoły i powiem tak..bycie dyrektorem takiej szkoły jest chyba trudniejsze niż bycie dyrektorem szkoły publicznej. W sprawy szkoły publicznej rodzice nie ingerują w taki sposób. Tutaj uważają, że skoro płacą to oni decydują. To jest trochę postawienie sprawy na głowie. Owszem, sporo się mówi o nacisku na języki obce, wymiany itp itd w takich szkołach, ale szkoły publiczne także nie odstają w tym względzie. Z relacji tego chłopaczka wiem, że szacunek do nauczycieli jest mniej więcej taki sam jak w szkołach publicznych, a pieniądze rodziców wcale temu nie pomagają. A co za tym idzie, wcale nie uważam, żeby poziom nauczania w takich szkołach był wyższy niż w publicznych. Sam chodziłem do szkół publicznych i nie wydaje mi się, żeby mój poziom wiedzy na tym stracił, wręcz przeciwnie, myślę, że poziom był bardzo dobry, a jeżeli czegoś się nie nauczyłem, to tylko moja wina. Dlatego mówię, to jest gadanie dla samego gadania - przez samo zastąpienie szkół publicznych prywatnymi nie wzrośnie poziom kształcenia, kwalifikacje nauczycieli itp itd. Poza tym teraz też mamy szkoły publiczne i prywatne.
Akurat gimnazja i licea, które są prywatne z reguły prezentują wysoki poziom. Na przykładzie mojego miasta: jest gimnazjum i liceum prywatne (razem). Gimnazjum jest najlepsze w mieście, liceum jest całkiem dobre, ale nie najlepsze. W prywatnych szkołach najczęściej jest indywidualne podejście do ucznia, ogromny nacisk na języki obce - tak jest przynajmniej w znanym mi z opowiadań kolegów, którzy tam chodzili i ze statystyk. O uczelniach prywatnych nie ma co rozmawiać, bo po prostu szkoda słów.
Ja byłem, chodziłem do LO prywatnego, zajebiście jest.
Jeżeli chodzi o nauczycieli to o żadnym nie mogłem powiedzieć, że ze strony merytorycznej był słaby, wszyscy znali się na tym co robili i jak chciałem coś wiedzieć to potrafili mi odpowiedzieć na pytania.
Uczyłeś się bo prawdopodobnie chodziłeś do LO - liceum ogólnokształcącego. To nie są stany, że ktoś kto pójdzie na socjologię czy coś tam nie wie czy żarcie szybciej trafia do żołądka czy jelit, albo nie wie co to jest graniastosłup. Poszedłbyś do liceum profilowanego bądź technikum to oszczędziłbyś sobie części tej nauki.
Polscy pracownicy - inżynierowie są cenieni za granicą (oczywiście nie mówię o wszystkich przypadkach, a tak generalnie) ponieważ mają generalnie dobre podłoże merytoryczne. Znowu porównanie do
USA. Tam jak facet pracuje w fabryce i zepsuje mu się jakaś mała maszyna to od razu musi siedzieć na tyłku i czekać aż przyjdzie ktoś inny kto zna się na naprawianiu takiej maszyny i ją naprawi. A u nas kompleksowo i ludzie umieją ją obsługiwać i naprawić i wytłumaczą Ci jak działa, nawet powołując się na konkretne prawa fizyki.
Akurat podstawa programowa i tak jest coraz to mniejsza, co jest kretynizmem. Fakt, że część rzeczy jest niepotrzebna, ale nie może być tak, że ktoś kto idzie na uczelnię z wynikiem bardzo dobrym na maturze z matematyki nie potrafi sobie poradzić z prostymi zadaniami, które dostaje na kole.
sprawa jest trochę bardziej złożona niż zadanie pytania i wytłumaczenie przez nauczyciela. To, że ktoś ma taki czy inny poziom wiedzy, nie zależy od tego czy chodził do szkoły publicznej czy prywatnej..to jest sprowadzenie tematu to poziomu absurdu.
Ja uważam, że poziom nauczania w szkołach publicznych jest dobry, a byłby jeszcze lepszy, gdyby nauczyciel nie musiał w szkole odwalać roli rodzica i tracić czas na sprawy wychowawcze, bo ten rzuca papierkami, tamten się całuje z dziewczyną, a ten słucha muzyki. Nikt nie zwraca uwagi na to, że rośnie nam debilna młodzież, której wiedza jest niepotrzebna, bo ma ipody, iphony, mp3, mp4, komputery, laptopy, notebooki, gry komputerowe. Jak ja chodziłem do szkoły, to przez myśl nikomu nie przeszło, żeby wyzywać nauczycieli, nie dać prowadzić lekcji itp itd. (zdarzały się wyjątki) a teraz...potem kończy taki gówniarz szkołę i nie potrafi porozmawiać na normalny temat, tylko posługuje się jakimiś debilnymi frazami typu
LOL, NOOB, jakby był analfabetą..
Szkoły wyższe to inny temat.
Inna sprawa, że w tym kraju wszystko jest postawione na głowie. Podam przykład. W jednej z podlubelskich miejscowości był szpital. Szpital był zadłużony. PIS-owski starosta "sprywatyzował szpital w czerwcową niedzielę wyborczą (dzierżawa, spółka lekarzy, 125 tys. zł miesięcznie). Nie znajdzie się w mieście człowiek, który powie, że była to zła decyzja. Starosta za taką decyzję został wykluczony ze struktur PIS-u przez kierownictwo regionalne partii.