To, co dla wielu było niemożliwe – stało się faktem. Heat przed trzema meczami na własnym parkiecie z Oklahomy wyjeżdżają z remisem.
Po dwóch meczach można nieco więcej powiedzieć o obu zespołach i ich liderach.
Niewątpliwie najjaśniejszymi postaciami swoich drużyn są Kevin Durant oraz LeBron James.
W drugim meczu, w końcu na oczekiwanym poziomie zagrał Wade [25 punkty, 10/20 FG] i miał spory wkład w zwycięstwo. Obserwując oba mecze, nachodzi mnie myśl, że najsłabszym punktem Thunder może być obrona. Przed wyjazdowymi spotkaniami, nie jest to najlepszy prognostyk.
Heat skutecznie wyciągają wysokich obrońców daleko od kosza, by wykorzystać swoją przewagę – szybkość.
Serge Ibaka - ten gość imponuje mi swoją grą w defensywie! We wczorajszym spotkaniu zablokował aż 5 rzutów rywali. Jednak, gdy przychodzi do gry jeden na jednego, OCT wypada dość blado. Myślę, że to nie może się zazębić z tego względu, że pierwsza linia obrony Thunder [poza Sefoloshą] nie ma takich mocnych punktów ,jakie Oklahoma ma w pomalowanym.
Gra Thunder zależy zatem najbardziej od skuteczności gry w ataku. Przy bardziej szczelnej obronie „Żarów”, gdy zawiedzie skuteczność Westbrooka lub Duranta, ten zespół nie ma wielkiej alternatywy w ataku, co skrzętnie wykorzystali Heat w pierwszej kwarcie wczorajszego meczu.
Cichym bohaterem tego spotkania był wg. mnie Shane Battier[17 pkt, 6/8 FG, 5/7 za 3]. Nie jest już młodym zawodnikiem, więc za to, co pokazywał podczas swojej kariery na parkietach NBA, pierścień byłby również podsumowaniem jego bardzo ciekawej kariery. W finałach znakomicie wychodzą mu rzuty za 3 punkty [ w obu meczach dotychczas 9/13 zza łuku], a jeśli dodamy do tego jego walory w grze defensywnej to może się on okazać prawdziwym x-factorem tej serii. Dał ogromne wsparcie dla BIG 3 i to zespół z Florydy wraca teraz do AAA z przewagą parkietu. Jednak nie mogą oni czuć się zbyt pewni, bo Oklahoma w tym sezonie na 40 wyjazdowych spotkań wygrała aż 25.
Nieco odbiegając od całej tej otoczki na parkiecie…
Zastanawiałem się jak wpłynąć może ewentualne zdobycie mistrzowskiego pierścienia na Duranta, który przecież dopiero debiutuje w finałach NBA.
Rok temu dotarł do finału konferencji, a dwa lata temu odpadł w pierwszej rundzie przeciwko Lakers (2-4).
Przy obecnej rywalizacji najwięcej uwagi przeznacza się na nieustanne porównywanie Duranta do LeBrona i odwrotnie. Choć różnica pomiędzy tymi dwoma zawodnikami, w mojej opinii, jest dosyć spora.
Znacząca część grona obserwatorów przypisuje Durantowi prawdziwe cechy lidera zespołu i świetnego clutchera. Trudno się nie zgodzić. W czwartej kwarcie drugiego meczu finałowego, chwilę po tym, gdy złapał piąty faul, zdobył dziesięć punktów na 100% skuteczności z gry (3-3). W całej czwartej kwarcie uzbierał ich 17. LeBronowi z kolei przypisuje się, że „znikanie” w końcówkach..Na korzyść lidera Heat przemawia jednak jego styl gry i atletyzm. Jest bardziej wszechstronnym zawodnikiem od „Durantuli”. Potrafi skutecznie zagrać w obronie przeciwko rywalom, na wszystkich możliwych pozycjach. Do tego dochodzą także atuty w grze obronnej. James to jeden z najlepszych obrońców, a Durant? Niekoniecznie.
LeBron James rozgrywa obecnie swój dziewiąty sezon na parkietach NBA.
W tym czasie „King James” rozegrał już dwa finały NBA. W 2006 roku, jako debiutant w finałach musiał uznać wyższość rywali z San Antonio, przegrywając 0:4.
W poprzednim sezonie na Florydzie powstała drużyna, której ideą było stworzenie BIG3. Do ikony Heat – Wade'a dołączyli Chris Bosh oraz wspomniany LeBron James. Początek nie był dla nich łaskawy i swoją grą częściej rozczarowywali, niż zachwycali. Udało się jednak awansować do finałów NBA, gdzie rywalami była ekipa z Dallas. Tutaj kolejny „pstryczek” dla Jamesa. Drużyna Miami Heat przegrała finał 2-4. Panowie przekonali się wówczas, że rewelacyjny bilans z sezonu zasadniczego i świetne średnie nie odstraszają rywali.
Samego LeBrona Jamesa, a właściwie jego osobowości, nie lubię. Nadal mam w pamięci butne wypowiedzi, za czasów gry w Cleveland i nadmierną pewność siebie.
Jednak nie sposób nie zauważyć przemiany tego zawodnika. Jako osoby i koszykarza.
Przekonał się, że słowne pogróżki mistrzostwa nie dają, a pewność siebie bywa bardzo zgubna.
Przez dziewięć sezonów LeBron pokazał, że jest jednym z najlepszych koszykarzy grających w NBA. Jednak do miana tego najlepszego brakuje mu mistrzowskiego pierścienia.
Zawodnik , który chce mu odebrać szanse na niego to wysoki,22-letni chudzielec. Na parkietach NBA dał się poznać jako super strzelec. Jednak, wg. Mnie na tytuł jest za wcześnie.
Obserwuję NBA kilka lat i Durant jest zawodnikiem, który zasługuje na pierścień, ale w porównaniu do LBJ nie przeszedł na swojej drodze, tyle by ukształtowało to jego prawdziwy charakter. A tym bardziej, by stał się bardziej kompletnym zawodnikiem.
Dla ligi i obserwatorów, byłoby ciekawiej, gdyby Durant dostał swój „zimny prysznic” [jak BIG 3 w zeszłorocznych finałach] i mimo, że ekipa była rewelacją w Konferencji Zachodniej, wg. mnie nie jest jeszcze w pełni dojrzałym zespołem i wolałbym, by Thunder przez swoje doświadczenie pokazali się również, jako kompletny zespół kompletny w 100% - ze świetnym atakiem, liderem z prawdziwego zdarzenia i solidną defensywą WSZYSTKICH zawodników na boisku. Jak potocznie się mawia: atakiem wygrywasz mecze, a obroną mistrzostwa.
Obrona Heat jest na wyższym poziomie. Oba zespoły mają swoje BIG3. Choć Thunder, jako młodszy zespół nie wyrobił sobie miana takich wielkich gwiazd jak trio z Florydy.
Thunder, to młody zespół z którego można jeszcze więcej „wycisnąć” i jest dobrym prospektem na przyszłość.
Stan rywalizacji 1:1. Trzy kolejne mecze w Miami. Nadal nie ma faworyta do Mistrzostwa. Jednak przedstawiłem swój punkt widzenia. Dlatego, że życie uczy każdego z nas, że z błędów trzeba wyciągać wnioski. LeBronowi można wszystko zarzucić. Jednak trzeba na niego spojrzeć aktualnie obiektywnym okiem, by zobaczyć jego wyciągnięcie wniosków ze swoich popełnionych błędów na ścieżce kariery.
A wchodząc za kilka lat na polski koszykarski portal, nie chciałbym przeczytać artykułu spod ręki jakiegoś „dziennikarza”, że James nie był wybitnym koszykarzem, bo nie zdobył w swojej karierze pierścienia. Do tej pory był z tego rozliczany i wyśmiewany. I żeby uniknąć takich sytuacji, po prostu życzę tego mistrzostwa dla Miami, bo gwiazdy z Heat przeszły i doświadczyły więcej nieprzyjemności na swojej ścieżce kariery, niż jakikolwiek inny zespół w NBA. Mistrzostwa często rodzą się w bólach. Thunder, to bardzo ciekawy i perspektywiczny kolektyw graczy. Jednak zespół, który doświadczy tego największego „ciosu” w NBA, stanie się jeszcze mocniejszy. Koszykarze Heat już się o tym przekonali i na parkiecie pokazują, że nic z łatwością nie przychodzi. Liga będzie ciekawsza, gdy będziemy widzieć Duranta skupionego [jak LeBrona od G6 z Bostonem]. Widzieliśmy już tańczący duet Wade – LBJ. Radośnie skaczący Durant – Westbrook. Teraz widzimy ogromnie skupione BIG3 z Florydy, którzy już się przekonali, że nikt im mistrzostwa za nazwiska i statystyki nie przyznaje.
James wyciągnął wnioski ze swojej przeszłości i to trzeba zauważyć. Oklahoma jest zespołem, który ma kilka widocznych braków , w swoim stylu gry mają więcej do poprawy, niż obecny rywal o Mistrzostwo NBA. Jestem przekonany, że młodzi-gniewni, gdy podejdą od przyszłego sezonu jeszcze bardziej gniewni , to liga i poziom rywalizacji tylko na tym zyska.
Doświadczenie, czy młodość?
Czy tym razem do trzech razy sztuka?
Dziewięć sezonów : trzy finały. Na to wychodzi
zkrainynba.com