"Gra progresją nie ma sensu"
"Gra po kursach niższych od 2.0 nie ma sensu"
"Gra za małe kwoty nie ma sensu"
"Gra systemami nie ma sensu"
A jeszcze inni sądzą, że życie nie ma sensu.
Wszystko MOŻE mieć sens pod warunkiem, że człowiek umie myśleć i swoją robotę wykonuje w jakimś celu i w oparciu o doświadczenie.
Ja gram wyłącznie na kursach 1,01 - 1,10. Powiem więcej, zdarza mi się grać po kursach 1,005, 1,004 a chyba nawet grałem po 1,001 (bet365). Gram takie kursy ponieważ w roku 2011 zafascynował mnie pomysł autora oraz dlatego że życie osobiste nie zostawia czasu na zajmowanie się bukmacherką na poważnie (przynajmniej moje życie). Ten sposób wymaga zdecydowanie mniej czasu, a daje naprawdę dużą satysfakcję.
Początkowo tak jak autor ematu, nie myślałem. Prawo niedoświadczonego gracza. Typowałem undery, overy, bezsenowne typy 1x2. Bez pomysłu, bez założeń, bez analiz, bez przemyśleń, bez wniosków. I tak trafiało się 20-30 spotkań a potem gdzieś coś nie wypalało.
Doświadczenie przychodzi z czasem. Stawia się już spotkania z góry przemyślane, czasem przed rozpoczęciem, częściej
live. Stawia się 3-4 spotkania dziennie, czasem mniej, czasem więcej. Tu regulacji nie ma, bo wszystko zależy od oferty i czasu. Ja preferuję
tenis, piłkę nożną i sporadycznie siatkówkę.
Na pewno bazą są typy, które określam jako sezonową podstawę. Są to spotkania w elimacjach do piłkarskich mistrzostw (mecze San Marino, Andory, Wysp Owczych, Malty + sporadycznie inne kontynenty), spotkania w eliminacjach europejskich pucharów (mecze ekip z wyżej wymienionych krajów, czasem też silniejszych co jest zależne od przeciwnika), analogiczne spotkania w siatkówce. Z tych rozgrywek można spokojnie wyciągnąć 50-100% rocznie.
Do tego ja dokładam czasami handicapy +3, rzadko +2 oraz overy 0,5. Jeżeli mam czas to oglądam
tenis i tam w zależności od sytuacji też znajduję przesądzone sytuacje.
KAŻDY typ jest analizowany, spontaniczność raczej nie istnieje, choć nie raz jest pokusa żeby postawić coś mało przemyślanego.
Czy mnie omijają pomyłki? NIE.
Zdarzają się wydarzenia, gdzie dzieją się cuda. W 5 minut padają 3 bramki, dwóch zawodników dostaje czerwoną kartkę, tenisista dostał okresu i z 5:0 40:0 przegrywa seta, zespół prowadząc 21:12 przegrywa 22:25. To jest nieuniknione i nawet ja przy naprawdę poważnej selekcji i doborze natykam się na takie wydarzenia. Tylko po prostu przy używaniu mózgu jest mniejsze prawdopodobieństwo trafienia na takie sytuacje.
Gracz musi umieć wyczuć, gdzie mogą się zdarzyć te cuda, a gdzie nie.
Najdłuższa passa trafień, jaką zaliczyłem trwała 523 wydarzenia przy średnim kursie 1,009. Jednak też raz zdarzyło mi się, że po 18 wydarzeniach przyszła kolejna wtopa. Łącznie mam 321% zysku od połowy 2011 roku. Traktuję to jako dodatkowy fundusz, staram się nie podchodzić do tych pieniędzy emocjonalnie, a to bardzo pomaga realizować założenia.
Jakby ktoś chciał pogadać o tym sposobie gry, zapraszam na gadu, choć nie bywam tam regularnie.