Tak czytam sobie to szacowne forum i opinie wielu z Was odnośnie typów, analiz itp.
Trafiłem na post dotyczący "zarabiania" na wzajemnych zakładach bukmacherskich.
Temat - rzeka, można by rzec. Pozwolę jednak sobie wtrącić swoje pięć groszy. 
Zanim jednak, ktoś mnie potępi zapraszam do krótkiej lektury.
Pierwsze kroki w bukmacherce stawiałem mając.. 16 lat. Oczywiście jak  większość "mój pierwszy raz" to był tzw. tasiemiec za 2 zł. Pierwsze 2-3  lata gry to porażka za porażką, przy czym warto zauważyć, że grałem za  niskie stawki (max 10 zł.) - po prostu na tyle było mnie stać, nie  miałem pracy i żadnego stałego źródła dochodu.
Nie powiem, że nagle zdarzył się cud i zacząłem wygrywać bajońskie sumy -  bo tak nie było. Płaciłem nadal frycowe. Jednak na moją korzyść  przemawiała jedna istotna rzecz - zafascynowanie sportem od najmłodszych  lat. Z każdym dniem chciałem być lepszy, nie lubiłem przegrywać. Inni  często śmiali się ze mnie, że na bukmacherce przegram życie to przecież  hazard - ponoć obok alkoholu największy wróg człowieka. Ja jednak nie  dawałem za wygraną. Zarejestrowałem się do jednego ze znanych for  internetowych. Przeglądałem statystyki, analizy innych graczy,  próbowałem różnych rozwiązań, które w mniejszym lub większym stopniu  przynosiły początkowe efekty.
Przede wszystkim wyciągnąłem jeden bardzo ważny wniosek, który jeden 
z forumowiczów już w dyskusji poruszył. Nie można być ekspertem,  specjalistą (nie lubię tych słów) od każdej dyscypliny. Tak się składa,  że zawsze interesowałem się dyscyplinami o największej medialności tj.  piłce nożnej, koszykówce, siatkówce, hokeju na lodzie czy piłce ręcznej.  Żeby pójść jednak krok dalej musiałem z czegoś zrezygnować. Jako, że  zawsze na pierwszym miejscu u mnie była 
koszykówka ( mój ukochany klub w  czasach mojego zainteresowania się sportem na dobre odnosił największe  sukcesy) wybór nie był trudny. Postawiłem na basket. Statystyki,  analizy, wtorek - Uleb Cup (obecny Eurocup), środa, czwartek -  Suproliga, Euroliga, 
w weekendy rozgrywki krajowe. Nie będę wymieniał lig, którymi się  interesuje i na których rozpracowanie poświęciłem lata. Oczywiście nadal  mnie zaskakują - Bogiem nie jestem. Do czego zmierzam? Po 3-4 latach  zamieszczania typów zostałem "dostrzeżony" przez jeden z renomowanych  serwisów zagranicznych zrzeszających ponoć najlepszych typerów na  świecie. Nie będę urządzał tu kryptoreklamy, znawcy tematu wiedzą, że  takich portali nie jest wiele. Jeden z przedstawicieli owego portalu  zaoferował mi pierwszą pracę (miałem 21 lat) na bardzo prostych zasadach  - ja umieszczam typy - klienci wykupują abonament, ja mam z tego część  zysków. Początkowo, jako nowy "ekspert" miałem najniższą możliwą stawkę  (zdaje się 49 $ tygodniowo), szybko jednak moje typy zrobiły furorę  wśród graczy(co równało się ze wzrostem abonamentu na moje typy). Komuś  kto rzuci kontrargument - , że kupowane typy to ściema - powiem, że w  dużej części ma rację. Sam, będąc młodszym 
i naiwnym nieźle się na tym przejechałem. Pamiętam, że w grupie osób  "zrzuciliśmy" się na "pewny" typ. Źródło było z Macedonii. Wiadomo, że w  krajach półwyspu bałkańskiego, w Rosji czy na Ukrainie wszystko jest  możliwe. Złapaliśmy haczyk. Typ kosztował 200 $ - przyszedł na 3 h przed  meczem - nie muszę chyba mówić jak się przejechaliśmy. To nie zmienia  faktu, że w sieci są fachowcy. Po dwóch latach pracy 
i "wyrobienia" sobie marki za pośrednictwem serwisu XXX, pojawiła się  ciekawa oferta pracy. Oczywiście dotyczyła bukmachera internetowego.  Firmy, która wtedy wchodziła dopiero na rynek i szukała jak to ujęli "  młodych - zdolnych". Skorzystałem. 
Euro zadziałało na wyobraźnię. Oczywiście był tam, jakiś okres próbny,  powiedzmy weryfikacyjny. Były również pierwsze porażki, ale i  zwycięstwa. Szczególnie na livebettingu człowiek może się łatwo  pomylić.  Bycie po drugiej stronie barykady nie jest proste, ale należeć  do jak to mówią "elity" to jest coś. Pamiętajcie tam po drugiej stronie  macie kilkuset, a nawet kilka tysięcy przeciwników, nas jest kilku -  kilkunastu, w zależności od struktury firmy. Zaprzeczę kolejnej bajce.  Wbrew pozorom analitycy nie wiedzą o wszystkim - nie jest to możliwe,  zawsze komuś coś umknie. Każdy ma też prawo popełnić błąd. Zmierzając  jednak do sedna sprawy.. i tematu. 
Czy na bukmacherce można zarobić ? Można. Ale nie każdy zarobi. Nie  każdy urodził się z żyłką, ja to nazywam "fanatyka sportu". Ja taką mam.  Dotąd się nie ujawniałem 
i nie zamierzam. Nie będę się chwalił ile to miesięcznie zarabiam. To  nie jest istotne. Chciałem tylko przestrzec niektórych z Was. Jak  słusznie zauważył Vader, nie znany jest procent graczy zarabiających na  wzajemnych zakładach bukmacherskich. 
Ale mogę z ręką na sercu powiedzieć, że 99 % z Was na dłuższą metę na  tym nie zarobi. Nie wszyscy mają odpowiednie predyspozycje  psychofizyczne. Nie wszyscy mają dar przewidywania od Boga. Wreszcie nie  wszyscy dysponują odpowiednią wiedzą. I jeszcze jedno, nie wszyscy mają  odpowiednie szczęście. Do tego dochodzi oczywiście odpowiednia  strategia, żelazne zasady, odpowiednia taktyka. Zapomniałem wspomnieć o  połączeniu wiedzy z matematyką, może dlatego, że o dziwo nigdy jej nie  lubiłem. W choć w liceum byłem tumanem - statystykę pokochałem.
Typerzy ciągle się uczą, a analitycy muszą być zawsze krok przed nimi.  Powiem więcej, sam opracowałem pewien system, który pozwala wygenerować  spore zyski, przy sporym kapitale początkowym. Lata doświadczenia.
Pamiętajcie jednak o kilku radach:
1. Dobry typer to taki, który skoncentruje się na jednej- dwóch dyscyplinach sportu;
2. Dobry typer nie reklamuje się, nie ujawnia ( zrobiłem wyjątek,  nikt przecież nie wie czy jestem dobry);
3. Dobry typer nie daje typów innym;
4. Dobry typer to typer regularny.
5. Dobry typer nie gra niskich kursów.
Ktoś tu poruszył kwestię, że granie za stawki od 1 - 100 zł to dziecinada.
Kapitał oczywiście ma znaczenie. Trudno zrobić z 30 zł  - 3 tys w  tydzień. Powiem więcej właściwie niemożliwe. Osobiście jednak znam osoby  ( i sam taką jestem) która generuje zyski, przy takich stawkach.  Zakładanie się przez internet, zresztą zaczyna się od mniejszych kwot.  Dla lepszego zrozumowania, nie wpłacasz dajmy na to 400 zł, 
i grasz od razu za 400 zł - bo to samobójstwo. Zawsze należy wyrobić sobie pewny, 
w środowisku "zawodowych graczy" mówi się na to "bufor bezpieczeństwa",  którego stworzenie zajmuje czasem sporo czasu. Kolejna wskazówka, granie  przez internet jest dobre na krótkie okresy czasu 2-3 tygodnie.. Do reszty dojdziecie sami, z czasem.
Wielu się też napina, że wygrali nie wiadomo ile i jacy oni to nie są "Bógmacherzy". 
Powiem tak bardziej cenie, chłopaka z 
Stsu, który stawiając za 10 zł  wygra 5 razy miesiącu po 70 zł, niż typera który stawia codziennie, za  100 zl i wygra raz 1500 zł.
Reasumując moje przemyślenia, żeby nie narazić się tym którzy nie lubią  potwierdzonych naukowo informacji zakończę niemiłym akcentem. Większość z  Was nigdy na bukmacherce nie zarobi - przykre, ale niestety prawdziwe.  Tak czy inaczej powodzenia wam życzę. 
                                                           powodzenia