>>> Odbierz prawdziwy ZAKŁAD BEZ RYZYKA! <<<<

NBA - zakulisowe typy i fakty, zaprasza EloPeja

elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Toronto Raptors @ San Antonio Spurs - Raptors +19.5 @ 1.26 (bet365) ✅
Wykonując ostatnie przedświąteczne przygotowania przed jutrzejszą Wigilią znalazłem chwilę aby jak codzień zajrzeć do oferty bukmacherskiej. Uruchomiłem więc odpowiednią stronę w telegazecie i o mało co nie dostałem palpitacji serca. Szybko wykonałem odpowiednie działania aby zgromadzić odpowiedni kapitał i niezważając na tzw. &quot;holliday season&quot; (z pol. okres świąteczny) postanowiłem znów ukarać bukmacherów za ich nierozważne podejście do analizowania szans drużyn.
Przejdźmy do konkretów. Typem na który dziś kładę równowartość co najmniej kilku dużych sztab złota jest dodatni, powiększony handicap na kanadyjską ekipę (dokładnie tak, drużyny z Kanady również grają w NBA) - Toronto Raptors. Słynne Dinozaury zmierzą się z koszykarzami z Dzikiego Teksasu a mowa oczywiście o Ostrygach z San Antonio. Dlaczego twierdzę, że przyjezdni nawiążą walkę z gospodarzami i nie dadzą się rozgromić? Powodów jest wiele.
Tankowanie. Takie słowo bardzo często pojawiało się w artykułach dotyczących ekipy Toronto Raptors. Oznacza to nic innego jak po prostu podkładanie się i przegrywanie jak największej ilości meczów. Drużyny robią to gdy ich szanse na playoffs są niskie, aby móc jak najszybciej wybierać w dorocznym konkursie Draft. Wtedy mogą sięgnąć po młodego gwiazdora który może pozwolić nawet na mistrzostwo NBA już w kolejnym sezonie. Nieoficjalnie mogę powiedzieć, że Dinozaury rzeczywiście w początkowej fazie sezonu tankowały. Nawet gdy wygrana była blisko, odpuszczali aby jeszcze bardziej pogrążyć się w odchłani tabeli ligowej. Toronto chciało odpuścić ten sezon gdyż za kilka miesięcy w drafcie dostępny będzie nie kto inny jak Andrew Wiggins. To młoda gwiazda koszykówki która już teraz porównywana jest do największych postaci tej dyscypliny. Co więcej, Wiggins urodził się w Toronto i od zawsze był fanem Raptors. Już jako mały szkrab biegał do hali aby wspólnie z ojcem oglądać popisy swoich ulubieńców. Czy może być więc coś lepszego niż posiadanie w składzie zawodnika który dla klubu zrobi dosłownie wszystko? Plany Raptors w wyścigu po kanadyjskiego młokosa zostały jednak pokrzyżowane. Mówiąc kolokwialnie &quot;podniecanie&quot; się Wigginsem przez władze klubu z Toronto spowodowało, że tym zawodnikiem zainteresowały się również pozostały kluby. To spowodowało dość nietypową i niespotykaną sytuację w zawodowej lidze NBA - większość słabych drużyn rozpoczęła akcję pod nazwą &quot;tankowanie&quot;. Na nieszczęście Raptors, na początku sezonu wygrali oni kilka spotkań podczas gdy takie ekipy jak Milwaukee, Utah czy Sacramento od początku dostawało baty. Działacze tych trzech drużyn ale również wielu innych nie pozwolą aby Toronto pokonało ich w ilości przegranych. Sternicy kanadyjskiego klubu zauważyli co się święci. Zdali sobie sprawę, że choć posiadanie Wigginsa byłoby czymś niesamowitym, nie dojdzie do tego i w loterii Draft skubną go skałci innego klubu. Strategia na długi sezon 2013/2014 musiała się więc diametralnie zmienić. Z powodu tankowania i walki i Wigginsa sytuacja na Wschodzie (czyli w konrefencji wschodniej) wygląda tak, że jedynie trzy drużyny posiadają dodatni bilans. Zaraz za nimi plasują się właśnie Torontończycy. Choć sytuacja w tabeli jest dość ciasna, wszystko wskazuje na to, że Raptors mają realną szansę na to aby włączyć się do walki o mistrzostwo NBA. Nawet bez młokosa z Draft. Działacze dostrzegli to i choć nie mówi się o tym głośno (wszystko co piszę jest oczywiście nieoficjalne) wydali swoim koszykarzom zgodę na wygrywanie spotkań. Od tej pory głodni sukcesów młodzi kanadyjczycy wzięli się ostro do roboty co można podsumować stwierdzeniem &quot;Who let the dogs out?!&quot;. Od słynnej &quot;The Decision&quot; czyli decyzji kierownictwa Raptors, drużyna ta wygrała 4 na 5 spotkań, jedno z nich przegrywając dopiero po dogrywce na piekielnie trudnym terenie w Karolinie Północnej a mowa oczywiście o Charlotte i miejscowych Bobcats. Raptors zwyciężyli kolejno Philadelphie, Chicago (różnicą 22 pkt!), Dallas oraz uwaga - Oklahomę City Thunder i to w ich własnej hali. Coś niesamowitego. W możliwość sukcesu uwierzyli wszyscy - od władz klubu, przez kibiców na samych zawodnikach kończąc. Klub który miał zginąć w czeluściach przegranych nagle stał się aspirantem do pewnego miejsca w playoffach w których wszystko może się zdażyć, szczególnie gdy zobaczymy ile drużyn tankuje i poluje na Wigginsa.
Co jeśli chodzi o Spurs? Jak zwykle jest to groźna drużyna naszpikowana znanymi nazwiskami. Dokładnie tak - nazwiskami. Nie są to już groźni killerzy jak kilka lat temu. Wystarczy przypomnieć sobie jak w frajerski sposób dali sobie wyrwać złote medale w ubiegłorocznym finale ligi NBA. Starość nie radość i gdy takim starcom jak Ginobili czy Duncan przyjdzie stanąć dziś na przeciwko młodych wilczków z Toronto, na pewno może być im ciężko. Nie twierdzę, że Toronto wywiezie kolejną wygraną, ale na pewno nie będziemy świadkami wielkiego pogromu.
De facto, winnym wystawienia tak bzdurnej oferty wcale nie musi być winny nieroztropny oddsmaker. Jak wiemy NBA to wielkie pieniądze, nie tylko jeśli chodzi o kontrakty zawodników czy zyski klubów. W zakładach bukmacherskich każdej nocy krążą olbrzymie kwoty nieporównywalne nawet z moimi stawkami. A tam gdzie pojawiają się wielkie pieniądze pojawiają się również typki spod ciemnej gwiazdy. Pewnie wielu z was słyszało o tajemniczym Vegas. To właśnie ta grupa ludzi odpowiada za wystawianie kursów na NBA. Pozostałe firmy podbierają gotowe kursy i dodają je do swoich ofert, czasem lekko zmodyfikowane przez szczwanych oddsmakerów. Możliwe, że dzisiejszy mecz jest próbą manipulacji ze strony Vegas. Osoby te liczą na nierozważność i niedoinformowanie typerów. Przeciętny laik może pomyśleć - tankujące Toronto jedzie do vicemistrzów NBA, wynik może być tylko jeden. Jak będzie, przedstawiłem wyżej. Choć każdy zrobi jak chce, zachęcam jednak do tego aby nie dać się załatwić przez bukmacherów z Vegas.
Swój niemały, odrodzony kapitał tym razem stawiam na Dinozaury z Toronto a mowa oczywiście o przesławnych Raptors. Jestem w 100% pewny, że nie przegrają oni różnicą więcej niż 19 punktów na parkiecie w hali AT&amp;T Arena. Polecam ten typ na noc. Chciałbym również złożyć forumowiczom najlepsze życzenia. Zdrowia, szczęścia, pomyślności a także dużych wygranych u bukmacherów, bo chyba wszyscy w tym celu się tu co jakiś czas spotykamy. Życzę również wszystkim szampańskiej zabawy i wszystkiego dobrego w nadchodzącym 2014 roku. Do usłyszenia!
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
cubi +3 Punkty
vsher +1 Punkty
scotratez +7 Punkty (świetny marketing własnej osoby.)
zelek00 +1 Punkty
darjusa +3 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Houston Rockets @ San Antonio Spurs - under 219.5 @ 1.46 (Bet365) ✅
Wczorajszy typ gładło &quot;siadł&quot; będąc niezagrożony przez dosłownie całe spotkanie. Młode wilczki z Toronto mocno postawiły się w stolicy Teksasu o mało co nie wywożąc cennego zwycięstwa z gorących desek AT&amp;T Arena. Kolejne zera dołączają do salda mojego bankrolla. Dziś jest już nowy dzień a mówiąc konkretniej drugi dzień świąt który obchodzony jest nie tylko w Polsce ale również na całym świecie, w tym także w Stanach Zjednoczonych.
Meczem który dziś postanowiłem wziąć na tapetę jest przedostatnie spotkanie dzisiejszej nocki które ponownie odbędzie się w hali w San Antonio. Miejscowi Spurs podejmą dziś groźny zlepek całkiem ciekawych zawodników a mowa oczywiście o przesławetnych Rakietach z Houston. Nie wszyscy wiedzą, że oba te miasta leżą w jednym stanie przez co śmiało można ten mecz nazwać Wielkimi Derbami Dzikiego Teksasu.
Swój niebagatelny kapitał dzisiejszej nocy stawiam na liczbę punktów która padnie w tym spotkaniu. Każdy kto śledzi moje typy wie, że jestem specjalistą od wyłapywania bukmacherskich pomyłek. Osoby wystawiające oferte (czyli panowie z Vegas) nie zawiedli mnie i tym razem. 219 punktów. Na tyle oczek mogą pozwolić sobie dziś koszykarze obu ekip abym mógł doliczyć do mojego kapitału dodatkowe 40%. I jestem w 100% przekonany, że dokładnie tak się stanie. Dlaczego? Czas na kilka argumentów.
Wszyscy wiemy jak wygląda dzisiejszy dzień. Święta Bożego Narodzenia obchodzone są praktycznie na całym świecie nie licząc oczywiście Izraela czy Bliskiego Wschodu. Całodniowe podjadanie świątecznych smakołyków to nie tylko polska specjalność. Robią to również Amerykanie czyli również koszykarze którzy zaprezentują się dziś na parkiecie. Niech każdy kto czyta tę analizę spojrzy przez pryzmat własnej osoby, czy dałby radę na pełnych obrotach rozegrać 48 minut spotkania koszykarskiego. Myślę, że odpowiedź jest prosta. Na dzisiejszych nakryciach stołu Duncana, Parkera, Ginobiliego, Howarda czy Hardena z pewnością nie zabrakło białej kiełbasy, bigosu, karpia czy innych świątecznych specjalności uzupełnionych o tradycyjne amerykańskie potrawy takie jak hamburgery czy hot-dogi. Uważam więc, że tempo dzisiejszego meczu będzie bardzo wolne, po świętach obie ekipy grają ważne mecze więc z pewnością dziś, grając z pełnymi brzuchami nie będą narażać się na ewentualne problemy zdrowotne.
Kolejna sprawa - świąteczne koszulki. Władze NBA to jedna wielka banda kominatorów którzy przy każdej okazji próbują postawić się na świeczniku aby być w centrum uwagi fanów, zawodników czy znawców tej ligi. Nie inaczej jest dziś. Liga nakazała klubom zagrać w zupełnie innych koszulkach niż robią to na codzień. Zamiast tradycyjnych koszulek na ramiączkach zawodnicy grają w zwyczajnych, megaobcisłych t-shirtach. Takie stroje nie sprzyjają zdobywaniu punktów, są bowiem po prostu bardzo niewygodne. Opięte rękawy krępują ruchy rąk które jak wiadomo są przecież odpowiedzialne za zdobywanie punktów. Granie w nowej koszulce może być szczególnie problemem dla Dwighta Howarda. Jak wszyscy wiemy, nie jest on wirtuozem jeśli chodzi o rzucanie z linii rzutów osobistych. Obawiam się, że będąc zblokowany przez bardzo obcisły rękaw może on nawet pokusić się dziś o kilka air-bolów (czyli rzutów które nie dotrą nawet do obręczy).
Jest to zdecydowanie mecz prestiżowy, odbywa się bowiem w czasie gdy większość Amerykanów zasiądzie przy świątecznym stole aby posilić się świątecznymi dniami i aby w rodzinnym gronie świętować narodziny Jezuska. Jestem przekonany, że teamy położą duży nacisk na obronę gdyż to (przez problem z ofensywą spowodowany koszulkami) będzie dziś kluczem do ewentualnej wygranej. Houston Rockets i San Antonio Spurs to drużyny dość słabe których jedyną mocną stroną jest częste trafianie do kosza. Dziś nie to będzie decydowało przez co możemy być świadkami naprawdę bardzo niskiego wyniku.
Możliwe, że Vegas znów szuka przysłowiowych jeleni choć tutaj bardziej upatrywałbym pomyłki bukmacherów z Bet365 którzy jak wiadomo są anglikami, a sport w tym kraju nie jest zbyt popularny. To może być powodem wystawienia tak nieodpowiedzialnych linii i kursów na środowy hit w lidze NBA. W każdym razie - dziś stawiam swój monumentalny kapitał na under 219 punktów i nawet nie śledząc wyniku zamierzam dalej świętować w rodzinnym gronie tej radosny dzień. Wesołych Świąt!
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
levy42 +11 Punkty
pakiet22 +1 Punkty
noiserr +2 Punkty
krs +3 Punkty (Na live złapałem under 226,5. Weszło jak w masło.)
fanatyk_1984 +10 Punkty (ładnie)
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Milwaukee Bucks @ Brooklyn Nets - Nets @ 1.50 (Bet365) ✅
Bukmacherzy zrobili mi piękny prezent na święta w postaci aż 72% mojego monumentalnego bankrolla. Nie liczyłem na więcej prezentów w tym roku. Brytyjscy oddmakerzy Bet365 postanowili jednak dalej bawić się w Świętego Mikołaja. Cóż, niejednokrotnie podkreślałem, że w bukmacherce nie ma ma mowy o żadnej litości. Nie zamierzam zatem informować bukmacherów o ich pomyłce. Wręcz przeciwnie - skrzętnie i bezlitośnie ją wykorzystam.
Kursem który jest swoistym świątecznym prezentem jest kurs na drużynę Brooklyn Nets który wynosi nie mniej ni więcej jak 1.50. To prawdziwa kompromitacja osób które odpowiadają za wystawienie takiej oferty. Brooklyn Nets na pewno schodzić dziś będzie z parkietu jako drużyna zwycięska. Dlaczego tak uważam? Czas na kilka argumentów o których amatorzy z Bet365 i Vegas nie mają żadnego pojęcia.
Właściciele drużyn NBA nie są zwykle zbyt medialnymi osobami. Duża większość z nas nie wie nawet jak nazywają się działacze którzy dzierżą w swoich dłoniach umowy właśności najlepszych koszykarskich ekip świata. Inaczej jest jednak w przypadku Sieci Rybackich z Brooklynu. Akcję tej organizacji posiadają Michaił Prochorow oraz Jay-Zi. Myślę, że nazwiska tych panów znają wszyscy, nie tylko fani pomarańczowej piłki. Pierwszy z nich to rosyjski multibiliarder, posiadacz przeogromnej. Drugi natomiast to słynny raper, jeden z najlepszych amerykańskich muzyków który również może popisać się wieloma zerami na swoim bankowym koncie. To oficjalny opis sylwetek tych panów. Ich druga twarz nie jest jednak tak krystalicznie gładka jak wygląda to na pierwszy rzut oka. Prochorow swojej fortuny dorobił się na ciemnych interesach. Choć nie biorę odpowiedzialności prawnej za te słowa, śmiało mogę nazwać rosjanina gangsterem. Jeśli chodzi o czarnoskórego muzyka, on wielkich pieniędzy dorobił się na świetnym rymowaniu, ale jak każdy amerykański raper, on również nie stroni od kontaktów z gangsterami. Połączenie rosyjskiej mafii z kałasznikowami z prawdziwymi amerykańskimi OG&#39;s (original gangsters) daje wybuchową mieszankę po której mówiąc kolokwialnie &quot;pełne gacie&quot; może mieć nawet największy twardziel. Dlaczego o tym wszystkim mówie? Co to ma wspólnego z dzisiejszym meczem? W tym miejscu również zastrzegam, że jest to moja nieoficjalna opinia i nie biorę za nią żadnej odpowiedzialności. Przegranych Nets mają dość już nie tylko buczący na hali kibice. Dość wreszcie powiedzieli również właściciele. Świąteczny pojedynek z Chicago Bulls miał być prawdziwym świętem dla wszystkich mieszkańców Brooklynu. Rosyjski właściciel zaprosił na ten mecz swoich koleżków ze smutnymi twarzami. Brooklyn miał ten mecz wygrać, z Prochorow z kolegami po meczu mieli udać się w doskonałych humorach na dalsze świętowanie swojego spotkania. Plany pokrzyżowane zostały jednak przez samych koszykarzy. Zostali oni zmieceni z parkietu przez przyjezdnych z Chicago wśród których zabrakło rzecz jasna lidera czyli Derricka Rose. Prochorow o mało co nie spalił się ze wstydu. Koledzy z ciemnych płaszczach po cichu chichotali i poklepywali po plecach swojego przyjaciela. Ten oczywiście udawał, że wszystko jest w porządku, w sercu jednak czuł wielki gniew. Czy warto wprowadzać w gniew rosyjskiego gangstera który w każdej chwili może mieć również wsparcie amerykańskich OG&#39;s? Niech każdy odpowie sobie sam na to w zasadzie retoryczne pytanie. Właściciele uderzyli pięścią w stół dając koszykarzom znak, że żarty się skończyły. Garnett, Pierce, Johnson - to są zawodnicy który w swoich karierach wygrali i przegrali setki tysięcy spotkań. Nie interesuje ich więc już zbytnio ile porażek dołożą do swojego koszykarskiego CV. Teraz liczy się tylko kasa. Eldorado się jednak skończyło. Choć nie mówi się o tym głośno, wszyscy ze środowiska wiedzą do jak nieprzyjemnego spotkania doszło na zapleczach hali na Brooklynie. Oczywiście, nie twierdzę, że doszło do jakichś rękoczynów czy innych gróźb. Prochorow to mimo wszystko prawdziwy gentelmen który odbył męską rozmowę ze swoimi koszykarzami. Nie chcę zagłębiać się w ten temat, mogę jedynie obiecać, że dziś zawodnicy Brooklynu dadzą z siebie wszystko. Gwarantuję to i obiecuję.
Okazja na wygraną i poprawienie humorów właścicielom będzie wprost znakomita. Na obrzeża Nowego Jorku przyjeżdzają bowiem Kozły z Milwaukee. Jedna z najgorszych drużyn która ostrzy swoje długie zęby na jak najlepszy wybór w tegorocznym konkursie Draft. Na 7 ostatnich spotkań wygrali oni zaledwie z tankującą Philadelphią. 6 meczów przegrali. 3 z ostatnich 4 spotkań kończyły się po dogrywce. Dziś więc Kozły na pewno poczują w swoich &quot;kopytach&quot; dodatkowe minuty jakie musieli rozegrać.
Gdy zawodnicy w końcu zrozumieli, że nie grają na podwórku z kolegami dadzą z siebie wszystko. A gdy spojrzymy na składy i na to kto z kim spotka się dziś na boisku, dostrzeżemy, że będzie to spotkanie Dawida z Golumem. Garnett, Deron Williams, Johnson, Terry, Pierce, Evans, Teletovic kontra Knight, O.J Mayo, Butler czy Udoh. To tak jakby porównać czerwone Ferrari z brązową Multiplą. Szykuje się prawdziwa demolka z której zwycięsko wyjdą gospodarze. Gdyby nie ostatnie &quot;wyczyny&quot; Sieci Rybackich, kursy byłyby znacznie inne. Bukmacherzy nie wiedzą jednak o tym co działo się w najciemniejszych zakątkach hali Nets i wciąż lekceważą miejscowych. Ci zagrają dziś jednak na 100% swoich możliwości i zasłużenie wygrają mecz w swojej hali od niepamiętnych czasów dając trochę wytchnienia sobie, trenerowi Kiddowi oraz swoim właścicielom których cierpliwość zdaje się już kończyć.
W tym spotkaniu swój cały ogromny kapitał kładę na zwycięstwo miejscowego zespołu Brooklyn Nets. 50% lokata na 3 godziny? Coś tak wspaniałego mogli zaoferować jedynie brytyjscy amatorzy z Bet365. Życzę wszystkim miłego dnia i do usłyszenia.
Jeśli skorzystałeś z lokaty, kliknij Dzięki.
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
davey_watt +14 Punkty
nr69 +3 Punkty
phyrz +1 Punkty
tomek10 +1 Punkty
pocios +5 Punkty (Dzięki za świetny TYP:))
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
New Orleans Pelicans @ Houston Rockets - Rockets @ 1.23 (bet365) ✅

Kolejna spokojna i niezagrożona nawet przez sekundę wygrana. Dziś zaglądając do oferty spotkań na najbliższy wieczór spodziewałem się, że bukmacherzy Bet365 mogą wyciągnąć konsekwencje ze swoich błędów w poprzednich dniach. I rzeczywiście, wiele kursów wystawionych jest naprawdę solidnie. Brytyjskim oddsmakerom wciąż jednak daleko do perfekcji dzięki czemu udało mi się wyselekcjonować kolejny 100% typ który powiększy mój stale rosnący kapitał o dodatkowe 23%.

Meczem o którym mowa jest spotkanie które odbędzie się w mieście które jest światą stolicą NASA a mowa oczywiście o rakietowym mieście czyli Houston. Miejscowi Rockets zmierzą się tam z ekipą Pelikanów z Nowego Orleanu. Jeśli chodzi o gości, nie jest to nowy klub na koszykarskiej mapie Stanów Zjednoczonych. W przerwie zimowej przed sezonem Orleańczycy postanowili przehandlować swoją nazwę Hornets i sprzedali ją ekipie Michaela Jordana czyli Charlotte Bobcats. W ten sposób drużyna ta chciała chociaż trochę poprawić swój wizerunek i od przyszłego sezonu porzucą niechlubną nazwę Bobcats co po angielsku oznacza po prostu Bobki.

Cóż, obie ekipy walczą o playoffy i obie potrzebują punktów. Ale kto zgarnie dziś niezwykle cenne dwa punkty? Już w tym miejscu jestem w stanie udzielić odpowiedzi - będą to gospodarze. Dlaczego? Już wyjaśniam. Choć nikt nie powie tego głośno, przyjaźń pomiędzy tymi klubami trwa od jakiegoś czasu. Zdecydowali się więc oni na współpracę która na pewno nie jest obca fanom piłki nożnej. Mamy tu bowiem do czynienia z system &quot;dwa-za-dwa&quot;. Oznacza to, że drużyny po prostu dzielą się zwycięstwami. Raz wygrywa jedna, raz druga. Spójrzmy jak to wyglada na papierze. Wszystko zaczęło się na początku 2013 roku. Wtedy to właśnie do Houston przyjechali, wtedy jeszcze, Hornets i gładko przegrali mecz oddając zwycięstwo gospodarzom. Później przyszła kolej na wygraną Orleańczyków i to oni sięgneli po zwycięstwo tydzień późnień. Kolejne mecze to kolejno wygrana Houston i znów Pelicans. Dziś kolej na triumf Houston Rockets i takim rezultatem zakończy się to spotkanie. Spójrzmy na przebieg ostatniego spotkania do którego doszło 6 listopada w Houston. Pelikany przyjechały tam po zwycięstwo, gdyż tak wynikało z systemu &quot;dwa-za-dwa&quot;. Jak na ironie, niespodziewanie dobrze układała się gra gospodarzom. Przed ostatnią kwartą prowadzili oni różnicą 9 punktów. Co stało się w czwartej kwarcie? Dokładnie tak - Rockets zostali rozgromieni aby zgodnie z planem przegrać i z hali na zwycięskiej tarczy wyjechali goście.

Na potwierdzenie moich słów dodam, że pod znakiem zapytania stoi występ mocnych punktów ekipy Pelicans - Erica Gordona i Jasona Smitha. Prawdopodobnie nie wystąpią oni, gdyż trenerowi po prostu nie opłaca się eksploatować tych koszykarzy skoro i tak nie ma mowy o wygranej. Cóż, tym razem nie udało mi się przedstawić zbyt wielu argumentów, ale ten jeden znaczy dużo więcej niż kilka mniejszych. Każdy zrobi jak uważa, ja jednak swój monstrualny bankroll stawiam dziś na ekipę gospodarzy czyli Houston Rockets którzy łatwo rozprawią się dziś z przyjezdnymi z Nowego Orleanu którzy będą tylko marzyć o tym aby gwizdek sędziego rozległ się po raz ostatni. Do usłyszenia!
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
kamillo13 +1 Punkty (jesteś pozytywnie popierdolony :D)
davko1990 +2 Punkty (dzieki)
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Washington Wizards @ Detroit Pistons - Wizards +11 @ 1.23 (Bet365) ✅
Oczekując dziś na lotnisku swojego lotu, pokusiłem się o sprawdzenie co w poniedziałkową noc do zaoferowania ma swoim fanatykom najlepsza koszykarska liga świata w mowa oczywiście o NBA. Choć jestem wielkim entuzjastą tego sportu, na terminarz na dany dzień patrzę jednak nie jako kibic a biznesmen. Choć nie liczyłem, że w skromnej poniedziałkowej ofercie znajdę jakąś perełkę, bardzo pozytywnie się rozczarowałem. Brytyjscy &quot;znawcy&quot; z Bet365 przygotowali bowiem kolejną okazję abym mógł dopisać kolejne zera do swojego solidnego kapitału.
Meczem który wpadł mi w oko i który będzie sposobem na powiększenie mojego bankrolla o dodatkowe procenty jest pierwsze spotkanie jakie NBA przygotowało dzisiejszej nocy. Czarodzieje ze stolicy Stanów Zjednoczonych a mowa oczywiście o Waszyngtonie udadzą się w podróż do Motor City, czyli słynnego Detroit, jednego z najpiękniejszych miast Ameryki Północnej. Według bukmacherów faworytem tego pojedynku są gospodarze. Nie chcę z tym zbytnio polemizować aby nie tracić czasu który jak wiadomo jest pieniądzem. Przedstawię kilka argumentów przemawiających za tym doskonałym typem.
Aby nie przegrać swojej monstrualnej stawki dzisiejszego wieczoru przyjezdni nie mogą przegrać spotkania różnicą większą niż 12 punktów. Kim według bukmacherów jest drużyna Washington Wizards? Kotwicą Kołobrzeg? Rosą Radom? A może Siarką Tarnobrzeg? Wizards w tabeli konferencji wschodniej znajdują się wyżej niż ich koledzy z Detroit i pewnie zajmują piątą lokatę która premiuje ten klub awansem do dalszej części sezonu czyli tzw. play-offs. Tłoki póki co znajdują się na siódmym miejscu, ale muszą nerwowo oglądać się na legendarne kluby z Bostonu, Chicago i Cleveland które depczą im po piętach w wyścigu o upragniony awans do postseason. Waszyngtończycy kroczą w ostatnich dniach od wygranej do wygranej. Wszystko zaczęło się w Nowym Jorku gdzie jednym punktem udało pokonać się faworyzowaną ekipę Carmelo Antoniego. Następnie przyszły wygrane w Brooklynie z dream-teamem Nets i Celtami z Bostonu. Później zdażyła się porażka z niewykle groźnymi Wilkami z Lasu z Minnesoty. Był to jednak czwarty mecz wyjazdowy pod rząd. Organizmy tych młodych sportowców mogły po prostu nie wytrzymać ciągłych podróży, stąd tak kiepski wynik w stolicy stanu Minneapolis. Kolejnym meczem było domowe spotkanie z... Detroit Pistons. Gospodarze zmiażdzyli Tłoki różnicą aż 24 punktów pewnie sięgając po 4 zwycięstwo w 5 rozegranych meczach. Jeszcze odrobina historii. Spójrzmy na ostatnie potyczki pomiędzy tymi ekipami. Przez ostatnich 5 lat drużyny te spotkały się ze sobą 21 razy. Dziś do sukcesu potrzebna będzie przegrana maksymalnie 11 punktami. Ile razy Wizards w przeciągu 21 meczów z Pistons przegrali różnicą 12 i więcej punktów? 2 razy! Dokładnie tak, słownie dwa razy. Dwa razy na aż 21 rozegranych spotkań. Były to jednak czasy gdy koszykarze z Waszyngtonu byli mówiąc kolokwialnie chłopcami bo bicia którym solidne manto spuszczała każda drużyna ligi.
Dziś czasy się zmieniły. Wizards w końcu urośli w siłę co pozwoliło włączyć im się do walki o playoffy. Skład stołecznego klubu wygląda naprawdę doskonale. Młody wilk John Wall, Bradley Beal, groźny za linii 7.5 metra Webster, Trevor Ariza czy wreszcie Jan Vesoły i nasz jedynak w lidze, Marcin Gortat. Choć wielu z tych zawodników jest niedocenianych, wielu z nich śmiało mogłoby zagrać w kadrze Stanów Zjednoczonych. Mam tu na myśli przede wszystkim Johna Walla, specjalistę od zdobywania punktów, niezwykle groźnego Trevora Arizę czy ogromnego Jana Vesołego który śmiało może powalczyć pod koszem z Dwightem Howardem. Pistons też udało się zbudować w końcu ciekawą ekipę. Są to jednak wciąż młodzi zawodnicy którzy potrzebują jeszcze trochę czasu aby stać się groźnymi rywalami dla najlepszych klubów w lidze. Włodarze klubu z Detroit zdecydowali się na mieszankę młodości z doświadczeniem. Moim skromnym zdaniem należy to jednak określić jako mieszankę młodości ze starością z małą domieszką głupoty, jazdy bez trzymanki i inwalidztwa. Za młodość w tej grupie odpowiadają Kyle Singler czy Jonas Jerebko, groźni, ale wciąż niedoświadczeni zawodnicy. Najsłabszym punktem tego składu jest starość, żeby nie powiedzieć starożytność. Po co komu w składzie zawodnicy którzy myślami są już w studiu telewizyjnym i zamiast o solidnej grze myślą o lukratywnej posadzie komentatora koszykówki? Mam tu na myśli Josha Smitha, Charliego &quot;Mongoła&quot; Villanueve czy Chaunceya Billupsa. Mają oni odpowiednio 28, 29 i 37 lat. OK, być może w przypadku dwóch pierwszych patrząc na wiek nie można nazwać ich starcami. Na to, że są oni prawdziwymi dinozaurami NBA ma jednak wpływ doświadczenie i ilość klubów w jakich grali. Reprezentantem ostatniej grupy którą określiłem głupotą, jazdą bez głowy i inwalidztwem jest Brandon Jennings. Ligę obserwuję od wielu dekad i ten zawodnik znajduje się w moim TOP 5 najgłupszych koszykarzy ligi. Rzucanie z nieprzygotowanych pozycji, głupie decyzje, nieprzemyślane faule. Nic dziwnego, że tak bardzo chciano się go pozbyć z Milwaukee gdzie był swoistym rakiem który stopniowo niszczył tę organizację. Gdybym miał krótko scharakteryzować obie drużyny i przedstawić ich profile, wyglądałoby to następująco. Wizards to w końcu groźna drużyna ze znakomitymi zawodnikami na każdej pozycji. Najlepszy zawodnik ligi według TVP Sport, Marcin Gortat, wsparty młodością i rutyną może w końcu znów zacząć realnie myśleć o playoffach i walce o mistrzostwo NBA. Pistons to natomiast drużyna która ma swój potencjał, ale jest zdecydowanie źle zarządzana. Przez głupie decyzje z przeszłości musi się ona teraz zmagać ze swoimi problemami. W składzie znajduje się kilka &quot;kul u nogi&quot; które sprawiają, że ten legendarny klub zajmuje dopiero siódme miejsce w swojej rodzimej konferencji.
Jakby tego było mało, ze składu Pistons prawdopodobnie wypadnie Rodney Stuckey. Jak udało mi się dowiedzieć od moich przyjaciół z ESPN, wyniki nie są zbyt dobre i raczej nie zobaczymy go dziś na parkiecie. To dodatkowy plus który przemawia za tym, że znów, jak w ostatnich 5 latach, obejrzymy zacięte spotkanie na dębowych deskach hali &quot;The Palace&quot; w przepięknym Detroit. Zbliżając się powoli do końca. Jestem całkowicie przekonany, że Detroit Pistons nie spuszczą dziś batów przyjezdnym ze stolicy i za wszystkie swoje pieniądze stawiam handicap +11 na Marcina Gortata i spółkę. Do usłyszenia!
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
taszi +1 Punkty
klaro +1 Punkty
enriquess +4 Punkty (dzięki kolego)
adrianzz +3 Punkty
bam14 +13 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Sacramento Kings @ Houston Rockets - under 220.5 @ 1.40 (Bet365) ✅
Choć dopiero co zakończyło się spotkanie w Detroit, ja jak najszybciej idę za ciosem i korzystając z uprzejmości bukmacherów Bet365 kładę swoje pieniądze na kolejny znakomity typ. Zgodnie z planem Wizards nie mieli żadnych problemów aby pokryć handicap +11, a nawet pokusili się o wygraną. Jako, że tegorocznego sylwestra spędzę z rodziną i najbliższymi przyjaciółmi w nieco cieplejszych zakątkach globu, już teraz podzielę się swoimi przemyśleniami na kolejną noc z najlepszą ligą świata.
Ostatni dzień roku w NBA to zawsze bardzo szczególna pora. W Stanach Zjednoczonych obchodzony jest, podobnie jak w Polsce, dzień świętego Sylwestra. Oznacza to oczywiście szaloną noc zabaw, litry przelanego alkoholu i godziny wytańczone na parkiecie. W jaki sposób łączy się to z koszykarzami i spotkaniami które zostaną rozegrane w ostatnich godzinach 2013 roku? O tym już za chwilę.
Meczem który tym razem będzie odpowiedzialny za powiększenie mojego kapitału jest spotkanie do którego dojdzie w Houston w stanie Teksas. Miejscowi Rockets podejmą na własnym parkiecie ekipę Królów z Sacramento. Typem który wybrałem na ten mecz jest określenie liczby punktów o którą pokuszą się koszykarze. Jestem w 100% przekonany, że będzie ona dużo niższa niż 220.5 punkta wystawione przez brytyjczyków. W tym przypadku możemy liczyć na naprawdę wygórowany kurs który wynosi aż 1.40 co oznacza, że stawka zostanie powiększona o aż 40%.
Czas na kilka argumentów. Cóż, każdy kto choć trochę &quot;siedzi&quot; w NBA zna profile obu drużyn które we wtorek zmierzą się na parkiecie. Nawet zwykły zjadacz chleba śledzący transmisję w Canal+ wie, że są to jedne z najmłodszych składów w całej lidze. Podczas gdy tacy zawodnicy jak Kevin Garnett czy Ray Allen myślą już raczej o tym co zrobią po zakończeniu kariery, o swoich rodzinach i planach na przyszłość dla swoich dzieci, zupełnie co innego siedzi w głowie młodym gniewnym. Granie w koszykówkę na kilka godzin przed powitaniem nowego roku nie jest raczej dobrym pomysłem. A mimo to, władze ligi zdecydowały się ustawić na ten dzień kilka pojedynków aby zadowolić amerykańską gawiedź. Nie ma co ukrywać, że wynik tego pojedynku jest już raczej znany. Houston Rockets łatwo rozprawią się ze swoimi kolegami z Sacramento którzy z płaczem udadzą się w podróż powrotną które de facto wcale nie będzie taka prosta. Stany Texas i Kalifornia znajdują się bowiem dość daleko od siebie przez co lot zajmie na pewno kilka godzin. Do czego zmierzam? Moim zdaniem będzie to mecz z cyklu tych, które po prostu muszą się odbyć. Wszyscy na parkiecie będą myśleć tylko o tym aby 48 minut minęło jak najszybciej i aby wszyscy mogli w końcu wskoczyć w eleganckie fraki i udać się na zabawę sylwestrową. Na parkiecie tego dnia pojawią się tacy zawodnicy jak DeMarcus Cousins, Dwight Howard czy James Harden. Nie da się ukryć, że są to raczej zawodnicy mówiąc kolokwialnie &quot;nieskalani&quot; inteligencją. Można to łatwo wyczytać z ich głupkowatych twarzy i min które wykonują po udanych zagraniach. Nikt nie powie mi, że na kilka godzin przed wielką imprezą koszykarze ci będą dawali z siebie wszystko i ryzykowali kontuzją która może ich z tej zabawy wykluczyć i spowodować, że nowy rok przywitają oni sami siedząc w domu. Sportowcy grający w NBA zarabiają ogromne pieniądze, nie jest to tajemnicą. I podczas gdy każdy z nas w sylwestra wypije lampke szampana i posłucha przyjemnych hitów w telewizyjnych audycjach, koszykarze w planach mają naprawdę wielkie rzeczy. Sylwester jest bowiem jedną z tych okazji gdzie mogą wydać swoje pieniądze i popisać się przed kolegami. Jak wiadomo murzyni lubią chwalić się tym co mają. Organizacja najlepszej imprezy, z najdroższymi alkoholami, najlepszymi panienkami w okolicy i najlepszą muzyką to cel każdego z nich. Prężyć muskuły można bowiem nie tylko na boisku, ale również poza nim. Właśnie to jest jednym ze sposobów na pokazanie, &quot;kto rządzi&quot;. W głowach młodych zawodników Houston Rockets i Sacramento Kings na pewno tego dnia nie będzie zbyt wiele myśli o koszykówce. Howard, Harden i spółka myśleć będą o tym co wydarzy się już za kilka godzin, ile wleją w siebie alkoholu i ile gorących panienek zaliczą. Cousins z kolegami jak najszybciej wskoczą natomiast do klubowego autobusu i pędząc na lotnisko spróbują jak najszybciej dotrzeć do swojego miasta aby rozpocząć wielką balangę.
Myślę, że grający bez większego przekonania, zrezygnowani, nieskoncentrowani koszykarze pokuszą się o maksymalnie 190 punktów. Jest to zdecydowanie mniej niż linia (czyli ilość punktów) wystawiona przez brytyjskich oddsmakerów w Bet365. Możliwe, że swoje brudne paluchy w wystawieniu takiej linii brało również przesławne Vegas, które liczy, że uda im się znaleźć jeleni którzy wyskoczą ze swoich pieniędzy i wpompują je do kieszeni typków spod ciemnej gwiazdy. Przeciętny zjadacz chleba który na szybko kreśli kupon w rodzimym STS czy Fortunie pomyśli w ten sposób - aha, dwie ofensywne drużyny które rzucają dużo punktów w każdym spotkaniu, tutaj można skreślić over. Na takich właśnie graczy liczą szczwane lisy z Vegas. Przechodząc dziś obok punktu zauważyłem, że pracownica nerwowo przewiesza kartki tam gdzie zwykle wisi oferta NBA. Powodem tego są prawdopodobnie ruchy linii które jednoznacznie potwierdzają, że w spotkaniu tym będziemy świadkami małej ilości punktów.
Tyle z mojej strony, życzę wszystkim dobrej zabawy. Do usłyszenia!
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
aerts +3 Punkty
maro-17 +2 Punkty
black_hawk +4 Punkty (git majonez)
grek2000 +2 Punkty
young-107430 +1 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Dallas Mavericks @ Washington Wizards - Mavericks +10 @ 1.23 (bet365) ✅
Skuteczność 2013/2014 - 6/6 (100%)

Witam wszystkich w nowym roku. Pierwsze dni stycznia to zawsze dość nerwowy okres w moim życiu, dużo spraw związanych z interesami, przez co doba trwa dla mnie zdecydowanie za krótko. Właśnie aby załatwić kilka drobnych biznesowych spraw przyleciałem dziś do stolicy Stanów Zjednoczonych a mowa rzecz jasna o Waszyngtonie, gdzie dziś wieczorem odbędzie się ciekawy pojedynek w ramach najlepszej koszykarskiej ligi świata - Wizards kontra Mavericks. Właśnie z tego meczu pochodzić będzie mój kolejny typ dzięki któremu mój bukmacherski kapitał urośnie o kolejne wiele zer. Typem tym jest dodatni handicap na przyjezdnych z gorącego Teksasu czyli na ekipię Dirka Nowitzkiego i jego kolegów. Dlaczego tak? Już wyjaśniam.
Zabawnie obserwuje się to, co wyrabiają oddsmakerzy Bet365 w ostatnich dniach. Śmiało mogę nazwać to zabawą w kotka i myszkę. Jeszcze kilka dni temu firma ta ośmieszyła się wystawiając kursy na Washington Wizards czyniąc z niej (według kursów) jedną z najgorszych ekip w lidze. Bolesny cios który zadałem zgarniając naprawdę solidną wygraną okazał się widocznie zbyt bolesny, bukmacherzy tej firmy całkowicie stracili bowiem orientację. Choć jak sam twierdziłem w swoich poprzednich analizach, Washington Wizards to nie drużyna do bicia, to jednak nie oznacza, że nagle stali się ligowym potentatem który jest w stanie zmiażdzyć każdą inną drużyną. Bukmacherzy nie potrafią trafnie odczytać moich analiz czego efektem jest piękny kurs na Dallas Mavericks dzisiejszego wieczoru.
Dallas Mavericks to drużyna lepsza od Washington Wizards nie tylko dziś, ale również na przestrzeni wielu lat. Wystarczy spojrzeć na historię ostatnich pojedynków pomiędzy tymi klubami. W ostatnich 6 sezonach ekipy te spotkały się ze sobą 13 razy. Jedynie dwukrotnie górą byli zawodnicy ze stolicy minimalnie pokonując swoich kolegów z Dallas. Aby dzisiejszy zakład był wygrany, przyjezdni nie mogą przegrać różnicą większą niż 10 punktów. Tutaj warto przytoczyć kolejny historyczny fakt. Od 2000 roku, czyli przez 14 ostatnich lat ekipy te rozegrały ze sobą 31 spotkań. Ile razy Mavericks przegrali więcej niż 10 punktami? Uwaga, proszę się trzymać. 3 razy. Słownie - TRZY. Na 31 rozegranych meczów.
Po zdobyciu mistrzostwa świata (tak amerykanie nazywają zdobycie tytułu mistrza NBA) Mavericks popadli w lekki kryzys. Do innych drużyn odeszło kilku znaczących zawodników przez co Dirka i spółki zabrakło w playoffach w zeszłym sezonie. Mark Cuban, mój serdeczny przyjaciel i właściciel klubu w Teksasu chciał sięgnąć do swojej głębokiej kieszeni po pieniądze na transfery, tak aby Mavs znów liczyli się w walce o złote medale. Markowi najbardziej zależało na tym aby na deskach American Airlines Arena w niebieskich koszulkach biegali Dwight Howard oraz Deron Williams, jedni z najlepszych koszykarzy młodego pokolenia. Pierwszy z nich postanowił dołączyć jednak do swojego głupkowatego przyjaciela, Jamesa Hardena i zdecydował się przywdziać czerwoną koszulkę Rakiet z Houston. Drugi z celów, Deron Williams wyrażał chęć dołączenia do ekipy z Dallas, jednak ostatecznie skuszony brudnymi pieniędzmi Prochorowa i Jaya-Zi postanowił pozostać w barwach klubu z Brooklynu. Wtedy do całej zabawy dołączył Dirk Nowitzki. Mark Cuban po rozmowach ze swoją gwiazdą, zrozumiał, że czas tego zawodnika w NBA powoli dobiega końca. Zakończenie kariery przez Niemca oznaczałoby kolejne chude lata klubu z Dallas i mozolne budowanie potęgi od nowa. Cuban dał więc wolną rękę Nowitzkiemu i pozwolił, niczym właścicielowi klubu fantasy, wybrać swoich nowych klubowych kolegów, bez patrzenia na finanse. Dirk sięgnął więc po swoich najlepszych przyjaciół - doskonałego Monte Ellisa i Jose Calderona. Dołączenie tych dwóch nazwisk do takich zawodników jak Nowitzki czy Marion spowodowało, że skład Dallas znów zaczął wyglądać imponująco.
I tym oto sposobem doszliśmy do dzisiejszego dnia. Mavericks zajmują co prawda dopiero ósmą pozycję w swojej konferencji, jednak ich bilans wygląda naprawdę nieźle - 18 wygranych spotkań przy zaledwie 13 przegranych. Wizards grający po drugiej stronie Stanów Zjednoczonych, w konferencji wschodniej znajdują się co prawda wyżej, jednak ich bilans jest zdecydowanie gorszy i wynosi 14 wygranych przy takiej samej ilości porażek. To pokazuje jak wielka różnica dzieli obie konferencje. Gdyby zamienić obie drużyny konferencjami, Dallas znaleźliby się na 3 miejscu a stołeczni koszykarze zajmowaliby dopiero 10 pozycję. Bukmacherzy wystawiając swoje delikatnie mówiąc &quot;błędne&quot; kursy nie patrzą prawdopodobnie na bilanse obu drużyn i zadowalają się tylko i wyłącznie pozycjami klubów w konferencyjnych tabelach. To jest jednym z czynników dzięki którym możemy dziś cieszyć się tak pięknym kursem na dodatni handicap na ekipę przyjezdnych.
Gdy tylko przyleciałem do Waszyngtonu, od razu udałem się na hale aby zaczerpnąć jeszcze kilka przydatnych informacji, zanim zatwierdzę swój zakład. W klubowej kawiarence udało mi się zamienić kilka słów z Markiem Cubanem który potwierdził tylko moje przypuszczenia, że Dallas przyjechali tu po zdecydowaną wygraną tak aby przedłużyć swoją hegemonię w pojedynkach z Washington Wizards. W korytarzach hali spotkałem również prezydenta Stanów Zjednoczonych, Baracka Obame, jednak nie miałem już czasu na rozmowę, gdyż musiałem jak najszybciej załatwić sprawy biznesowe dla których tu przyleciałem. Mam nadzieje, że uda mi się z nim porozmawiać podczas meczu, gdyż jest to naprawdę bardzo ciepły i ciekawy człowiek. Gdy już jesteśmy przy Baracku Obamie. Dlaczego wybrał on akurat ten mecz? Powód jest bardzo prosty. Obama jest bowiem wielkim kibicem ekipy z Dallas. Chroniony przez Secret Service nie musi zbytnio kryć się ze swoją sympatią do tego klubu i bez problemu może cieszyć się z udanych akcji Dirka i spółki siedząc w wygodnej loży hali Wizards. Dla Mavericks jest to bowiem mecz szczególny. Pewnie wielu z was, drodzy forumowicze, w przeszłości grało w szkolnych czy akademickich drużynach. Przypomnijcie sobie jak nabuzowani byliście wy i wasi teammates (koledzy z drużyny) gdy na trybunach zasiadał wojewoda, rektor uczelni czy dyrektor szkoły. Podobnie będzie dziś w ekipie Ricka Carlisle. Koszykarze z Dallas zagrają na 101% swoich możliwości aby zrobić przyjemność swojemu najważniejszemu kibicowi, Barackowi Obamie.
Wizards nie są chłopcami do bicia o czym pisałem już w poprzedniej analizie. Jednak porównując składy obu drużyn to mimo wszystko wciąż Mavs prezentują się lepiej nie tylko na papierze ale również na parkiecie. Myślę, że dzisiejszego wieczoru będziemy świadkami ciekawego, zaciętego meczu. Grający swój najważniejszy mecz w sezonie, przed prezydentem wielkiego mocarstwa jakim są Stany Zjednoczone, Mavericks zrobią wszystko aby zaprezentować się jak najlepiej. Jestem w 100% przekonany, że Rick Carlisle, Mark Cuban, Dirk Nowitzki i cała reszta ekipy z Dallas nie pozwolą sobie na kompromitację i nie przegrają tego meczu różnicą punktów większą niż 10.
Przepraszam za odrobinę chaotyczną analizę, ale różnica czasu zrobiła swoje w dodatku miałem dziś dość nerwowy dzień. Życzę wszystkim miłego noworocznego wieczoru a sam powoli zbieram się na halę aby zamienić jeszcze kilka słów z legendą klubu z Dallas, Dirkiem Nowitzkim. Do usłyszenia!
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
mateusz-b +1 Punkty
randomizerr +1 Punkty
rijo +4 Punkty (Po prostu jesteś najlepszy. Oby tak dalej!)
hiro +6 Punkty (Nie znosze kosza, ale dzieki Twoim analizom zaczynam się interesować ;))
dymeklp +6 Punkty (thx)
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Oficjalne stanowisko.
Nie jestem człowiekiem który za wszelką cenę szuka poklasku. Obstawiam zakłady gdyż to moja praca dzięki której zarabiam pieniądze. Zabolało mnie jednak, że nie zostałem wzięty pod uwagę w forumowym konkursie na najlepszego typera. Nie spowoduje to oczywiście, że przestanę podawać swoje doskonałe typy. Dzielę się nimi bowiem zależy mi na tym, abyście i Wy, drodzy forumowicze, mogli uszczknąć choć odrobinę pieniędzy z bukmacherskich kas które zostały ukradzione z kieszeni graczy przez bezlitosnych oddsmakerów. Życzę powodzenia w konkursie innym typerom i z góry gratuluję wygranemu. Możliwe, że pokuszę się również o oddanie swojego własnego głosu.
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
jarekrk +5 Punkty
gabal +1 Punkty
lucaspl +1 Punkty
jarszo +3 Punkty
shithead +6 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Memphis Grizzlies @ Denver Nuggets - Grizzlies +12 @ 1.23 (Bet365) ✅
Skuteczność 2013/2014 - 7/7 (100%)


Po kolejnej bezproblemowej wygranej przywiezionej bezpośrednio z Waszyngtonu, dziś przygotowałem dla siebie jak i dla forumowiczów spragnionych dobrych typów, następną okazję na powiększenie kapitału.

Meczem który dziś biorę na przysłowiową tapetę jest spotkanie pomiędzy Denver Nuggets a Memphis Grizzlies. Choć miałem pewne przecieki na temat kursów i linii jakie mogą zostać wystawione przez Bet365 na ten mecz, nie do końca byłem w stanie w informacje te uwierzyć. A jednak okazały się prawdą. Brytyjski bukmacher znów przygotował dla nas doskonałą niespodziankę którą skrzętnie zamierzam kolejny raz wykorzystać. Typem który zapewnić ma dziś horrendalną wygraną jest dodatni handicap na wyraźnie lekceważonych przez bukmacherów Memphis Grizzlies. Jakim cudem ta zawsze groźna ekipa, w obliczu ostatnich wydarzeń z Denver, została dziś postawiona w roli underdoga (czyli drużyny która nie jest faworytem)?

Pozwólcie, że przytoczę kilka istotnych faktów. Na początek czas na kilka zapisków z historycznych annałów. Do ostatniego spotkania obu drużyn doszło w ostatnich dniach 2013 roku czyli w zeszłym tygodniu. Grizzlies, którym bukmacherzy nie dają dziś żadnych szans pokonali swoich kolegów z Colorado różnicą aż 21 punktów. Była to kolejna, ósma z rzędu przegrana Skrzydełek z Denver. Podczas gdy na początku roku drużyna ta radziła sobie całkiem nieźle, obecnie ich forma daleka jest od ideału przez co z meczu na mecz coraz bardziej pogrąża się w otchłaniach konferencji zachodniej. Na 8 z rzędu przegranych spotkań składają się między innymi porażki z tankującymi Sixers, Jazz czy Suns. Ewidentnie widać, że w obozie klubu z &quot;Miasta na wysokości kilometrów&quot; jest coś nie tak. Co stało się z ekipą która jeszcze w ubiegłym sezonie była jednym z kandydatów do sięgnięcia po złote medale rozgrywek NBA? Wpływ na to ma kilka istotnych czynników. Pierwszy z nich to kontuzje. W dzisiejszym meczu nie zagra aż trzech koszykarzy, którzy jeszcze w zeszłym sezonie byli pewnymi starterami w talii trenera Karla. Mam tu na myśli włocha Danilo Gallinariego, Jawła McGee oraz Andre Millera. Ten ostatni z dzisiejszego meczu nie został jednak wykluczony przez kontuzję.

Co jest powodem, że kapitan Skrzydełek nie będzie mógł pomóc kolegom w walce na parkiecie, pomimo, że jest jak najbardziej zdrowy i chętny do gry? Blisko dwumetrowym, czarnoskórym powodem jest tu osoba Briana Shawa, czyli trenera gospodarzy dzisiejszego meczu którzy przejął drużynę od trenera Karla po zeszłorocznym zawodzie i odpadnięciu z playoffów już na samym ich początku. Choć nie mówi się o tym w mediach, nieoficjalnie mogę potwierdzić, że w klubie z Denver nie dzieje się zbyt dobrze. Współpraca na linii zawodnicy-trener układa się bardzo źle, żeby nie powiedzieć tragicznie. W zasadzie nie ma się czemu dziwić. Koszykarze Denver Nuggets zostali pozbawieni swojego ukochanego trenera który przez wiele lat był dla nich jak ojciec. W niezrozumiałych okolicznościach z Denver z pośpiechu uciekać musiał trener Karl, doskonały znawca koszykówki i jeden z najlepszych coachów w NBA zostając zastąpionym przez Shawa. Kim jest ten drugi dżentelmen? To były koszykarz który przez całą swoją karierę szlajał się po wielu klubach i właściwie jedynie tym może się popisać w swoim sportowym CV, bogatą karierą. Na pewno nie był to wybitny koszykarz. Wystarczy spojrzeć na statystyki jakie notował w swojej karierze. Zdecydowanie nie są one zbyt imponujące. Świetny znawca i długoletni partner zawodników Nuggets został więc zastąpiony przez kolejnego dziadka który po zakończeniu kariery postanowił napchać jeszcze trochę &quot;zielonych&quot; do swojej kieszeni. Brian Shaw od początku swojej przygody z ławką trenerską w Denver zdecydował, że nie będzie dla swoich zawodników partnerem. Już od pierwszych dni w Colorado postanowił pokazać kto od teraz rządzi w tym klubie. To przelało czarę goryczy. W drużynie doszło do pewnego rodzaju buntu. Choć kierownictwo i sztab trenerski robi wszystko aby ukryć to co naprawdę dzieje się w tej organizacji, sytuacja nie jest zbyt ciekawa. Koszykarze swoimi ostatnimi żenującymi wynikami wysyłają wyraźny sygnał do swoich pracodawców - w Denver nie ma miejsca dla trenera Shawa.

W ostatnich dniach sytuacja w Denver zaogniła się jeszcze bardziej. Kapitan i legenda klubu, Andre Miller został zawieszony w prawach zawodnika na dwa najbliższe mecze, w tym dzisiejszy z klubem z Memphis. Powodem jest domniemany niewłaściwy stosunek i brak szacunku do trenera. Choć niektóre media stawiają Millera w roli winowajcy, dla mnie jasne jest, że to kolejna brudna zagrywka trenera który pomimo buntu w drużynie próbuje nie dać się złamać i walczy do końca aby mimo wszystko pokonać swoim rywali którymi de facto są jego podopieczni. Gdy tak spokojny człowiek jak Andre Miller zostaje zawieszony za niewłaściwy stosunek do trenera to możemy być pewni, że dzieje się coś naprawdę nieciekawego. Nie poświęciłem w analizie za dużo czasu gościom dzisiejszego spotkania bo właściwie nie ma o czym pisać. Grizzlies to solidna drużyna która zawsze gwarantuje koszykówkę na najwyższym poziomie. Po dość liniwym starcie tegorocznego sezonu, &quot;Miśki&quot; zaczynają się wreszcie rozpędzać. Na ostatnich 6 spotkań triumfowali aż 4 razy pokonując Knicks z Melo Antonim w roli głównej, Jazz, Nuggets i Suns. Wygrać nie udało się z piekielnie silnymi Bulls i Rockets, choć porażki te były naprawdę minimalne. W ekipie ze stanu Tennessee kolejny raz zabraknie Marca Gasola, jednak to nie powinno być wielkim problemem. Jak widać po ostatnich wynikach, koszykarze w niebieskich koszulkach znajdują sposób aby radzić sobie bez niego. Gasol oprócz swojej kontuzji musi również zmagać się z trudną sytuacją swojego brata który w każdej chwili może zostać wysłany z Los Angeles do innego klubu. Teraz dla Gasola liczy się więc tylko ukochany brat i to przy nim są jego myśli w tej chwili.

Wiadomo, że w końcu dojdzie do przełamania i Denver wygrają mecz przerywając niechlubną serię porażek. Dlaczego mieliby zrobić to jednak dzisiejszego wieczoru? Nie po to zdecydowali się przegrać tyle spotkań pod rząd, aby teraz zrezygnować. Tym bardziej, że wojna domowa w obozie Nuggets trwa w najlepsze i po zawieszeni Millera wkroczyła już w drugą fazę. Gdy na parkiecie przetrzebiona kontuzjami drużyna która robi wszystko w kierunku zwolnienia trenera spotka się z solidną ekipą &quot;on fire&quot;, można wierzyć, że rozstrzygnięcie będzie tylko jedno. Ja nie zdecyduję się postawić dziś pieniędzy na zwycięstwo przyjezdnych, choć jest to całkiem możliwe. Stuprocentowo pewne jest natomiast to, że Grizzlies nie przegrają tego meczu różnicą 13 punktów lub więcej. Dlaczego Nuggets miałoby zależeć dziś na wygranej? Po co dawać powody do zadowolenia wrogowi w postaci trenera Shawa? Moim zdaniem koszykarze Skrzydełek zrobią dziś wszystko aby pokazać temu zakompleksionemu człowiekowi, że jego decyzja o zawieszeniu kapitana drużyny była jak najbardziej błędna. Do usłyszenia!

Jeśli skorzystałeś z mojego typu, będę wdzięczny za kliknięcie punktu reputacji. Dziękuję.
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
lukasz99 +5 Punkty (Thx)
delvidos +3 Punkty
kargas +6 Punkty (dzieki za typy, niskie kursy ale wazne ze trafione :) licze na kolejne :))
prgapa +1 Punkty
merida13 +2 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Phoenix Suns @ Chicago Bulls - Suns +7 @ 1.26 (bet365) ✅
Skuteczność 2013/2014 - 8/8 (100%)

Ostatni typ jak zwykle nie był zagrożony ani przez chwilę. Dziś jest jednak nowy dzień i po raz kolejny zamierzam dopisać kolejne zera do mojego monumentalnego kapitału. Meczem który wybrałem z dzisiejszej bardzo szerokiej oferty jest spotkanie do którego dojdzie w najbardziej polskim mieście Stanów Zjednoczonych a mowa rzecz jasna o Chicago. Miejscowe Byki zmierzą się na parkiecie ze swoimi kolegami z gorącej Arizony czyli Phoenix Suns. Bukmacherzy kolejny raz nie popisali się wystawiając kursy na mecz o którym mówię. Nie wzieli oni pod uwagę wydarzeń do których doszło dzisiejszego dnia. Wtorek był bowiem naprawdę ekscytujący i to zanim jeszcze koszykarze opuścili swoje szatnie i wybiegli na parkiet.
Pierwszym wydarzeniem była wymiana która wisiała w powietrzu od dłuższego czasu. Mowa oczywiście o Andrew Bynumie który swoim leserskim podejściem do sportu tak zdenerwował władze Cleveland Cavs, że ci zdecydowali się zrezygnować z jego usług. Choć Bynum ze swoimi &quot;ledwo żywymi&quot; kolanami i żenującym podejściem do sprawy treningów i samej gry jest już raczej wrakiem a nie sportowcem, to mimo to znaleźli się chętni na jego zatrudnienie. Chętną drużyną okazały się Byki z Chicago którzy za czarnoskórego kolosa wysłali do Cleveland jedną ze swoich gwiazd, Luola Denga. Drużyna ze stanu Ohio na pewno dużo na tej wymianie zyskała. Gdzie natomiast zysk dla Wściekłych Byków? W finansach. Po zatrudnieniu Bynuma władze klubu z Chicago od razu zwolniły nowopozyskanego pracownika. Dzięki temu zabiegowi udało im się odciążyć budżet. Kontrakt Bynuma był bowiem jeszcze przez kilka godzin niegwarantowany. Odsyłając Denga do Cleveland i wysyłając Bynuma w koszykarską odchłań Bulls bardzo się osłabili, ale jednocześnie dali wytchnienie swojej księgowej.
Kolejną głośną wiadomością z Chicago która na światło dzienne wyszła kilka godzin temu (ja o wszystkim wiedziałem już od kilku dobrych dni) była wiadomość o amnestionowaniu Carlosa Boozera. To kolejna gwiazda Bulls i jeden z liderów tej drużyny. Czym jest amnestia? Jest to po prostu zwyczajne wysłanie swojego zawodnika na bruk. Co oznaczają te dziwne ruchy kierownictwa klubu z Chicago? Czy oznacza to, że ludzie zarządzający tą organizacją zwariowali? Nic podobnego. Bulls obrali po prostu drogę na resztę sezonu. Drogą tą będzie dobrze wszystkim znane tankowanie. Byki po prostu odpuszczą ten rok i postarają się przegrać jak największą ilość spotkań aby w dorocznym konkursie Draft móc wylosować sobie jak najszybciej dobrego zawodnika. Fani Byków muszą więc pogodzić się z tym, że w tym sezonie emocji w ich ukochanej drużynie już nie będzie. Dzięki tym zabiegom ciekawie może być za to w przyszłym. Do składu wróci w końcu Derrick Rose. Dzięki pieniądzom zaoszczędzonym na Boozerze, Dengu i Bynumie Chicago Bulls będą mogli poszaleć na rynku wolnych agentów. Klubu w przerwie między sezonami szukać będą między innymi LeBron James i Carmelo Anthony. Nie oszukujmy się, w tym sezonie, nawet z wcześniej wymienionymi trzema zawodnikami Bulls nie mieliby zbyt wiele do gadania nawet gdyby udało im się wskoczyć do playoffów. A tak, odpuszczając jeden sezon, klub ten może odrodzić się jak filip z popiołu i od przyszłego roku znów może dołączyć do grona ligowych gigantów. Choć wiele osób może krytykować decyzję zarządu klubu z Illinios, to ja jednak zupełnie się z nią zgadzam i uważam, że w niedalekiej przyszłości przyniesie naprawdę wiele dobrego. Derrick Rose, wybór młodego gniewnego z Draft a do tego wiele milionów złotych na wytransferowanie gwiazdy. Tak może wyglądać przyszłość tej drużyny.
Rywalem Byków będą dziś koszykarze Phoenix Suns. Wydawało się, że po oddaniu Steve Nasha i Marcina Gortata, ta drużyna również zamierza tankować. Nic bardziej mylnego. Phoenix dzięki młodym, zgranym koszykarzom znów są groźnym przeciwnkiem dla każdej innej drużyny, tak jak było to dobrych kilka lat temu. Słońca z bilansem 20-12 zajmują 7. miejsce w silnej konferencji Zachodniej. 14 ostanich meczów tej drużyny to aż 11 wygranych. Jako przegrani z parkietu schodzili między innymi Rockets (i to u siebie!), Lakers, Warriors, Nuggets, Mavericks czy Clippers. Gorące słońca parzą więc kolejnych rywali którzy stają na ich drodze po wymarzone złote medale NBA. Bukmacherzy nieśmiało i nieznacznie faworyzują dziś drużynę z Phoenix. Ewidentnie pokazuje to, że oddsmakerzy są zagubieni i nie wiedzą jak informacje które wyszły dziś na światło dzienne przełożyć na swoją ofertę. No cóż, ja jak zwykle nie zamierzam informować bukmacherów i ich pomyłce, zamiast tego planuje po prostu dopisać kolejne cyfry do swojego kapitału.
Kibice którzy zdecydują się dziś przyjść na mecz na pewno nie będą zadowoleni z kroków kierownictwa organizacji. Nie twierdzę, że na trybunach zobaczymy pustki, bo to oczywiste, że posiadacze karnetów nie zdecydują się stracić pieniędzy, jednak na pewno atmosfera w hali będzie grobowa. Na parkiecie nie ujrzymy ani Bynuma który pewnie zapija teraz smutki, podobnie jak wymienionego Denga czy Boozera który odlicza już tylko godziny do wylotu z Chicago. Na pewno w dużo lepszych humorach będą zawodnicy Suns. W tym roku grali oni praktycznie wszystkie mecze u siebie (oprócz wyjazdu do bardzo bliskiego Los Angeles). Nie ma więc mowy o zmęczeniu. Zrobią więc oni zapewne wszystko aby jeszcze bardziej popsuć humory miejscowym i wygrają to spotkanie śrubując swój znakomity bilans. Phoenix w ostatnich sezonach regularnie znajdują sposób na swoich kolegów z Chicago. Dziś zapewne również takowy sposób znajdą. Choć jestem niemalże pewny zwycięstwa przyjezdnych, swoje ogromne pieniądze postawię jednak na odrobinę niższy kurs który jest w 100% pewny. Moim zdaniem nie ma mowy aby Suns przegrali ten mecz różnicą punktów większą niż 7. Do usłyszenia.
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
bam14 +13 Punkty
darjusa +3 Punkty
maestro12 +3 Punkty
hiro +6 Punkty (Dzięki stary! :))
kamillo13 +1 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Dallas Mavericks @ San Antonio Spurs - Mavericks +15.5 @ 1.20 (Marathonbet)
Skuteczność 2013/2014 - 9/9 (100%)


Kolejna bezproblemowa wygrana i kolejne pieniądze zasilają mój pokaźny kapitał bukmacherski. W miejscu gdzie obecnie przebywam szaleją burze przez co nie mogłem zmrużyć w nocy oka i zdecydowałem się na obejrzenie meczu z pozycji kibica. Przyznam się szczerze, że dwucyfrowa przewaga która przez chwilę widniała na tablicy wyników lekko mnie zaniepokoiła. Wykonałem kilka telefonów i wszystko skończyło się zgodnie z planem. Zawodnicy Bulls w ostatniej minucie posłusznie spudłowali rzuty wolne i dali swojemu rywalowi zdobyć punkty na wagę mojego zwycięstwa.

Dziś na przysłowiową tapetę biorę wydarzenie na które kursy zdecydowali się już wystawić rosjanie z Marathonbet. Staram się omijać tę stronę, jest mi bowiem niezręcznie grabić firmę której udziałowcami są rosyjscy gangsterzy i ich azjatyccy koledzy spod ciemnej gwiazdy. Żyję jednak w dość dobrych stosunkach z tymi panami więc dziś zrobię wyjątek i odbiorę to co mi się należy. Typem który tak bardzo mi się spodobał, że już teraz postanowiłem położyć na niego cały swój uzbierany kapitał jest dodatni handicap na ekipę z Dallas z mowa oczywiście o Mavericks. Gospodarzami tego spotkania są co prawda Spurs, jednak nie ma to żadnego znaczenia. Oba miasta sąsiadują ze sobą przez co Dirk i spółka nie będą musieli nawet korzystać z samolotu i spacerkiem udadzą się na halę swoich rywali. W tym dniu publiczność nie będzie sprzymierzeńcem miejscowych. Do słynnego AT&amp;T Center udadzą się bowiem wielkie rzesze kibiców w niebieskich koszulkach którzy prosto z Dallas i okolic przyjdą dopingować swoich ulubieńców. Już w tym momencie wytrącony zostanie z rąk Spurs jeden z argumentów - przewaga publiczności.

Wielkie Derby Teksasu to jedno z najważniejszych wydarzeń nie tylko w Stanach ale również na całym świecie. Chętniej oglądane są jedynie piłkarskie rozgrywki SuperBowl czy wybrane mecze corocznych playoffów. Ranga tego wydarzenia jest naprawdę spora. Choć Teksas administracyjnie należy do USA i jest jednym z jego stanów, to jednak w dużym stopniu przypomina sąsiadujący Meksyk. Dlaczego o tym wspominam? A no dlatego, że WDT wrzeszczące nastolatki czy chłoptasie w kolorowych czapeczkach zostają zastępieni dużo bardziej &quot;wymagającą&quot; publicznością. W hali oprócz amerykańskich kibiców obu teamów znajdą się również meksykanie. To właśnie oni odpowiedzialni są za ostatnie wydarzenia do których doszło w Mexico City. NBA bez porozumienia z lokalnymi baronami zdecydowało się zorganizować mecz pokazowy. Meksykanie dla których Wielkie Derby Teksasu są rzeczą świętą zdecydowali, że do tego meczu nie dojdzie. Nikt nie bawił się w rozmowy przy zielonym stoliku, wiszenie na telefonie czy jakiekolwiek negocjacji. &quot;Amigos&quot; po prostu podpalili halę w której miał odbyć się mecz i wszystkie plany ligi spłoneły (dosłownie) na panewce.

Dlaczego tak dużo miejsca poświęciłem Meksykanom i sprawie honoru? A no dlatego, że dziś zdecydowałem się postawić pieniądze na dodatni handicap na ekipę Dallas Mavericks. Oprócz corocznego spotkania z prezydentem w Waszyngtonie, dla klubu Marka Cubana mecz ze Spurs jest drugim najważniejszym wydarzeniem. Według Marathonbet który będzie sponsorem mojej wygranej, Dallas są w stanie przegrać ten mecz różnicą 16 punktów. Nic bardziej mylnego. Dlatego właśnie piszę o honorze. Żaden z zawodników w niebieskiej koszulce nie pozwoli na to aby Spurs zmiażdzyli ich drużynę na oczach Meksykanów i nie tylko. Byłaby to prawdziwa plama na honorze zawodników i ich kibiców. Choć dla czarnoskórych koszykarzy plama na honorze może oznaczać co najwyżej zapicie się w trupa czy zjedzenie ogromnej porcji hamburgerów, nieco inaczej plamę na honorze mogą odebrać meksykańscy kibice którzy tego dnia zasiądą na wygodnych siedziskach w hali AT&amp;T. Nie chciałbym głębiej wchodzić w ten temat, jednak pragnę zwrócić uwagę na to, że na pewno nie będą to biedni pasterze. Dalsze rozmyślenia w tym temacie pozostawiam już jednak wam.

Nie tylko strach przed kibicami z Meksyku będzie powodem pokrycia handicapu przez (formalnych) gości justrzejszego pojedynku. Bukmacherzy zdecydowanie nie doceniają ekipy z Dallas która kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa i pewnie pokonuje kolejne drużyny. W zakończonym kilkadziesiąt minut temu spotkaniu pokonali oni przesławnych Lakers z Los Angeles i to różnicą aż 13 punktów. Oczywiście był to mecz domowy co oznacza, że w chwili gdy piszę ten tekst siedzą już w wygodnych dżakuzi czy w saunach z gorącymi klubowymi czirliderkami. Mecz dzisiejszej nocy grali również Spurs. Po dogrywce udało im się pokonać Grizzlies w dalekim Tennessee. Dodatkowe 5 minut gry dla takich zawodników jak Ginobili, Parker czy Duncan to na pewno nic dobrego. Są to już wiekowi zawodnicy i każda dodatkowa minuta spędzona na parkiecie może oznaczać kłopoty w kolejnym meczu. Na pewno swoje odczuł również trener Ostryg, a mowa rzecz jasna o Popoviciu. Słynne Ostrygi po szczęśliwej wygranej szybko wsiadły więc do autobusu i ruszyli w daleką podróż w stronę swojego domowego Teksasu gdzie już od dawna czekają na nich Mavericks którzy jutro zagrają w hali swojego rywala jako &quot;goście&quot;. Być może to jest jednym z powodów dla których bukmacherzy tak zlekceważyli drużynę Ricka Carlisle. Prawdopodobnie znajomość geografii jest wśród tych panów tak znikoma, że nie wiedzą oni o tym, że &quot;wyjazd&quot; dla koszykarzy z Dallas będzie tak naprawdę krótkim spacerkiem.

We wszystkich rozegranych w tym sezonie meczach, Dallas Mavericks tylko jeden raz przegrali różnicą więcej niż 16 punktów. Indiana Pacers wywiozła wtedy z Dallas aż 21-punktową wygraną, choć wtedy pierwsze skrzypce na parkiecie grali sędziowie których dziwne decyzje sprawiły, że Mavs przegrali drugą połowę aż 23 punktami. Spójrzmy jeszcze na historię ostatnich pojedynków pomiędzy teksańskimi sąsiadami. Od sezonu 2009/2010 doszło do 23 spotkań. Ile razy Mavericks przegrali 16 i więcej punktami? Tylko 2 razy. Zdażyło się to dwukrotnie i w bardzo niedawno, bo w ostatnich dniach 2013 roku. Mavericks nie mogą sobie pozwolić na rozdrażnienie meksykanów których humory i tak nie są zbyt dobre po pogromach do których doszło w grudniu. Udało mi się zamienić na facebooku kilka słów z Dirkiem który potwierdził tylko moją wersję. W głowach zawodników siedzi obecnie tylko to, aby jak najlepiej zaprezentować się w Wielkich Derbach. Nie ma więc innej możliwości niż pokrycie olbrzymiego 15.5 punktowego handicapu przez rozpędzonych zawodników Mavs przeciwko staruszkom z San Antonio którzy musieli dziś udźwignąć dodatkowe minuty w starciu z Grizli. Cały swój przepotężny kapitał stawiam więc na dodatni handicap +15.5 i bez żadnych obaw już teraz księguję tę wygraną będąc spokojnym o rostrzygnięcia na parkiecie. Do usłyszenia!

Jeśli skorzystałeś z typu, nie zapomnij kliknąć Dzięki.
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
firer +3 Punkty (mistrzunio :D)
hans1 +1 Punkty
therock +1 Punkty
pozi +2 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Oświadczenie
Zamieszenie dziś rano zapanowało nie tylko w tym temacie, ale również w całym amerykańskim środkowisku koszykarskim. Choć jak wszyscy wiedzą, nie zawsze śledzę przebieg spotkań na które stawiam swoje gigantyczne pieniądze, to jednak wczorajszego wieczoru miałem dziwne przeczucie. Okazało się one słuszne. Dosłownie kilka minut przed pierwszym wyrzutem piłki sędziów, otrzymałem telefon od mojego przyjeciela i jednocześnie właściciela Dallas Mavericks, Marka Cubana. Jego zdenerwowany głos w słuchawce oznajmił mi abym jak najszybciej wycofał się ze swojego zakładu. Czym prędzej zalogowałem się na swoje konto bukmacherskie i skontrowałem wcześniej postawiony zakład. Nie udało się wygrać zbyt wiele pieniędzy, jednak mimo wszystko dzięki udanej kontrze mój kapitał jeszcze odrobinę urósł. Nie to jest jednak najważniejsze. Najważniejsze, że udało się uniknąć frustrującej porażki.
Dziś rano zadzwoniłem do Marka aby dowiedzieć się szczegółów tego co wczorajszego wieczoru wydarzyło się w hali AT&amp;T Arena. Dopiero za którymś razem w słuchawce usłyszałem sygnał oznajmiający, że Mark nie prowadzi właśnie rozmowy i kilka sekund później usłyszałem jego sfrustrowany głos. Niestety o sprawie nie mogę powiedzieć zbyt wiele. We wszystkim swoje palce, tak jak się obawiałem, maczali jednak Meksykanie. Tym razem ponad wielkie koszykarskie emocje w Wielkich Derbach Teksasu przełożyli chęć zarobku. Mark poinformował mnie również, że duży związek ze sprawą, ma incydent do którego doszło kilka tygodni temu, a mowa rzecz jasna o zdemolowaniu hali w Mexico City, w której NBA, bez zgody lokalnych karteli narkotykowych, próbowała zorganizować spotkanie pokazowe.
Dzięki informacji od Marka Cubana na kilka chwil przed początek wczorajszego meczu, znów mogę cieszyć się wygraną. Jest ona co prawda jedynie symboliczna, jednak ważniejszy jest fakt nieprzegrania pieniędzy co niestety tym razem było możliwe.
Dzięki swoim wszystkim bezproblemowym wygranym i wczorajszemu skontrowaniu typu na Dallas, mój początkowy kapitał urósł prawie 14-krotnie. Kurs łączny wszystkich trafionych typów to bowiem aż 13.70. Jest to więc świetny moment aby lekko obniżyć stawkę. Doszliśmy bowiem do chwili, gdy praktycznie żaden bukmacher online nie przyjmie tak gigantycznej stawki jak 14-krotność mojego początkowego kapitału. Choć wielkie stawki bez problemu przyjąć mogą &quot;firmy&quot; offline w postaci azjatyckich czy rosyjskich &quot;biznesmenów&quot;, to jednak po wczorajszych wydarzeniach nie chciałbym się kontaktować z tego typu ludźmi, jeśli nie jest to konieczne.
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
nr69 +4 Punkty
kamillo13 +1 Punkty (jazda jazda jazda jazda!!!! tev)
medalikarz +1 Punkty
miki0308 +3 Punkty
homel +5 Punkty (aaaaaaaaaaa)
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Brooklyn Nets @ Toronto Raptors - Nets +17 @ 1.19 (Marathonbet)
Skuteczność 2013/2014 - 9/10 (90%)

Długo nie mogłem pozbierać się po ostatnich wydarzeniach z Teksasu. Niczym ranny zwierz musiałem wylizać rany i poczekać aż się zabliźnią, zanim znów zaatkuję. Nawet na chwilę nie otworzyłem strony z kursami, choć co prawda, z pewnością znalazłbym wśród nich jakąś perełkę, to postanowiłem dać sobie chwilę wytchnienia. Nie ukrywam, że poleciało również kilka łez, na szczęście teraz jest już ze mną dużo lepiej. Zażegnałem kryzys i mogę znów wrócić do mojej pracy jaką jest ogrywanie bukmacherów.
Gdy już jesteśmy przy bukmacherach, w dniu wczorajszym otrzymałem bardzo przykry telefon. Gdy widząc zagraniczny numer odebrałem połączenie, w słuchawce usłyszałem krzyczący na mnie w języku angielskim głos. Początkowo pomyślałem, że być może chodzi o interesy na linii Warszawa-Waszyngton, jednak tę możliwość szybko odrzuciłem słysząc jakich słów używa mój rozmówca. Zdecydowanie nie da się ich powtórzyć. Wrzeszczący niczym wariat mężczyzna kazał mi (dokładnie tak, nie prosił, tylko kazał) zniknąć i więcej nie wychylać się ze swoimi typami albo tego pożałuję. Nie chcę mówić za dużo o sprawie, gdyż jest ona zdecydowanie poważna, jednak dzięki jednemu z moich przyjaciół udało mi się ustalić dane osoby która ze mną rozmawiała. Niech każdy sam odpowie sobie na pytanie, pracownikiem jakiej firmy był ten mężczyzna. Myślę, że odpowiedź nie jest trudna.
Tak jak wspomniałem, z moim zdrowiem psychicznym jest już wszystko dobrze zatem możemy wrócić do grabienia bukmacherskich kieszeni mimo coraz śmielszych pogróżek. Na sobotni wieczór liga NBA zaplanowała całą masę spotkań. Najwcześniej rozpoczną się te na Zachodnim Wybrzeżu. Spowodowane jest to ruchem Słońca wokół Ziemii i żwiązaną z tym faktem różnicą czasu pomiędzy poszczególnymi południkami. Meczem który tym razem ściągnął na siebie moje zainteresowanie jest ciekawe spotkanie do którego dojdzie w kanadyjskim Toronto. Miejscowe Dinozaury zmierzą się na własnym parkiecie z Sieciami Rybackimi z Brooklynu, a mowa rzecz jasna o popularnych Nets. Tym razem zdecydowałem się postawić powiększony handicap dodatni na przyjezdnych, mimo, że kilka dni temu o mało co nie skończyło się to katastrofą. Argumenty? Tych jest co najmniej kilkadziesiąt, ja przytoczę tylko kilka i mam nadzieję, że dzięki nim poczujecie w swoich głowach to samo co ja, czyli spokój i pewność o powodzenie dzisiejszego zakładu.
Cóż, nie od dziś wiadomo, że bukmacherzy nie uczą się na własnych błędach. Choć nigdy o tym nie mówiłem głośno, widać, że kursy wystawiane są z pomocą różnego rodzaju tajemniczych algorytmów. Tylko czy na parkiecie biegają roboty? Nie, biegają żywi ludzie. Nigdy nie można przewidzieć ich zachowania. Dlatego właśnie na pozór szczwani oddmakerzy dają nam tyle szans na pewny zarobek. Zdecydowanie największy wpływ na wystawienie kursów na dzisiejszy mecz ma potencjalne zmęczenie przyjezdnych. Wczoraj grali oni z Miami Heat aż 58 minut i dopiero po dwóch dogrywkach pokonali Lebrona i spółkę. Raptors ostatni mecz grali 9. stycznia i to na własnym parkiecie. Mieli więc szansę na złapanie oddechu. Według bukmacherów, Nets takiej szansy nie mieli. Przyjrzyjmy się jednak temu bliżej. Nets ostatnie 4 mecze grali w Barclays Center czyli w swojej własnej hali. Nie musieli nigdzie jeździć autobusami czy latać samolotami. Po prostu jedli kolację z rodziną, wsiadali w swoje ekskluzywne samochody i przyjeżdzali na halę aby pograć trochę w koszykówkę. Raptors zanim wygrali u siebie z Pistons pociągneli niezłą serię wyjazdową. Na 9 meczów aż 7 z nich było na wyjeździe. Kto więc jest na tę chwilę bardziej zmęczony? Analizując po łebkach jak zrobili to bukmacherzy - wychodzi na to, że Nets. Jeśli jednak przyjrzymy się wszystkiemu bliżej i rozłożymy wszystko na czynniki pierwsze, okazuje się, że jest jednak zupełnie odwrotnie. Bukmacherom może się również wydawać, że granie back-to-back, czyli dzień po dniu, może być problemem dla słynnego KG czyli Kevina Garnetta, Paula Pierca czy Jasona Terrego. Nic bardziej mylnego. Dzięki ogromowi czasu spędzonemu na meczach czy treningach ich organizmy to prawdziwe maszyny i na pewno będą dziś w dużo lepszym stanie niż ciała młodych wilczków z Toronto.
Kolejna rzecz której nie wzieli pod uwagę oddmakerzy w pewnym stopniu wiąże się z tym o czym mówiłem wyżej. Nets na mecz muszą dotrzeć aż do Kanady. Wystarczy podstawowa znajomość geografii aby wiedzieć, że kraj ten bezpośrednio graniczy ze Stanami Zjednoczonymi. Kontrowersyjni właściciele klubu z przedmieść Nowego Jorku czyli rosyjski gangster Prochorow i OG Jay-Z są na tyle bogatymi ludźmi, że nie szczędzą swoim koszykarzom luksusów. Nie ma mowy o podróżowaniu autokarem. Podróż będzie więc bardzo krótka. Bez czasochłonnych kontroli na granicy czy innych problemów. Na pokładzie odrzutowca koszykarze będą mogli zasięgnąć masażu, dżakuzi czy wypić lekkiego drinka lub dwa. Gospodarze na takie luksusy liczyć na pewno nie mogą.
Gdy spojrzymy na ostatnie wyniki obu drużyn, widać wyraźnie to o czym pisałem w poprzednich analizach. Gdy Prochorow ze swoimi ludźmi &quot;zaprosił&quot; na &quot;rozmowę&quot; swoich koszykarzy, ci od razu zaczęli grać dużo lepiej. Gdy władze Toronto Raptors wydały słynną &quot;The Decision&quot;, ich Dinozaury natychmiast wyskoczyły z symbolicznej klatki i ruszyły demolować inne ekipy stojące na ich drodze do wymarzonych złotych krążków ligi. Patrząc na to jakie kursy wystawiają oddmakerzy, uważam, że &quot;podnieta&quot; kanadyjczykami jest zbyt duża. Owszem, są solidną ekipą i wygrywają ostatnio spotkania z niezłymi drużynami, jednak nadal nie można zaliczyć ich do tzw. pretendentów. Takimi z pewnością są za to Nets. Po faulstarcie na początku sezonu wreszcie wskoczyli oni na właściwe tory i niczym międzykontynentalny pociąg pędzą zawrotną prędkością do końcowej stacji jaką są finały NBA. Póki co nie zapowiada się, aby ten pociąg miał się wykoleić. Nets wygrali 5 meczów z rzędu pokonując - Heat, Warriors, Hawks, Cavs i uwaga - Thunder. Dynamit tworzony przez kilka pojedynczych lasek w postaci Garnetta, Pierca i Johnsona musiał w końcu eksplodować. I to w końcu się stało. Teraz jest więc najlepszy moment aby korzystać z nieroztropności bukmacherów i wyssać z nich pieniądze zanim ockną się ze swojego marazmu.
Choć planowałem ograniczyć swoją stawkę, tak aby żaden kolejny typ nie był grą o życie i śmierć, to tym razem zrobię jeszcze jeden wyjątek. Na ten typ stawiam nie tylko swój bukmacherski kapitał, ale również wszystkie inne pieniądze i dobra luksusowe jakie posiadam. Ogromne zakłady zawieram we wszystkich możliwych firmach internetowych. Tu po prostu nie ma mowy o przegranej. Jestem tego w pełni świadom i powierzam swoje życie podopiecznym trenera Kidda. Mam nadzieję, że &quot;Do usłyszenia!&quot;.
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
wladcasmieci +1 Punkty
kamillo13 +1 Punkty
oldhand +3 Punkty
darjusa +3 Punkty
kuba77 +2 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Sacramento Kings @ Cleveland Cavaliers - Cavaliers +9.5 @1.23 (Bet365) ✅
Skuteczność 2013/2014 - 10/11 (93%)

Witam ponownie. Kolejna niezagrożona ani przez moment wygrana. Niestety ostatnio coraz częściej zmuszony jestem latać na linii Warszawa-Waszyngton-Moskwa, przez co czasu na wejście na forum po prostu już brakuje. Dziś udało mi się wygospodarować chwilę czasu aby rzucić okiem co znawcy NBA z tego forum sądzą o dzisiejszych meczach. Pozwólcie, że i ja wtrące swoje przysłowiowe 5 groszy, choć oczywiście jeśli chodzi o typ, &quot;wtrące&quot; zdecydowanie więcej pieniędzy niż symboliczną 5-cio groszówkę.
Nie ma czasu do stracenia dlatego od razu przechodzimy do konkretów. Meczem który dziś ściągnął na siebie moją uwagę jest potencjalnie mało ciekawe spotkanie Kawalerzystów z Cleveland z Królami z Sacramento. Jest to forum bukmacherskie, a nie stricte koszykarskie czy sportowe, dlatego nie interesują nas emocje a zarabianie pieniędzy.
W tym spotkaniu grube pieniądze do mojego przepotężnego sejfu zaaplikują koszykarze gospodarzy. Patrząc na kursy które kolejny raz błędnie wystawili bukmacherzy brytyjskiego Bet365 można pomyśleć, że ten mecz nie ma swojego faworyta, a jeden ujemny punkt w handicapie przyznano gospodarzom z uwagi na przewagę parkietu. Totalna indolencja i nieznajomość tematu. Faworyt tego spotkania jest tylko jeden i są nimi koszykarze Cleveland Cavaliers.
Słynna The Q czyli hala klubu z Ohio pamięta naprawdę wielkie mecze. Przecież do niedawna po parkiecie biegał tu Lebron James. Cavs jeszcze kilka lat temu walczyli w finałach NBA. Publiczność w Cleveland wie zatem jak kibicować i jak wspierać swoich ulubieńców. Atmosfera w tej hali jest po prostu bezkonkurencyjna i nie może równać się z tą którą wytwarzają kibice z innych NBA&#39;owskich miast. Przewaga parkietu to zatem nie jedynie mały plusik po stronie gospodarzy a naprawdę solidne wsparcie. Podczas gdy w takich miastach jak Sacramento czy Milwaukee kibice muszą oglądać rokrocznie żenujące występy swoich koszykarzy i bardziej interesuje ich jedzenie popkornu czy kanapek na ciepło, tak w Cleveland mamy do czynienia z zupełnie innym stylem kibicowania. W telewizyjnych relacjach dostrzec możemy głównie najniższe warstwy trybun wszystkich hal. Zasiadają na nich głównie osoby bogate, sponsorzy, właściciele firm, VIPowie, czy przyjaciele zawodników. Na krzesełkach przy parkiecie spotkać można prezydentów czy najważniejszych polityków. Na tej prestiżowej &quot;loży&quot; wielokrotnie udało mi się zasiadać w hali w Los Angeles (na zaproszenie mojego drogiego przyjaciela Jack&#39;a) czy też na obiekcie Chicago Bulls gdzie o spotkanie przed wyjazdem do Korei Północnej poprosił mnie równie bliski mojemu sercu, przyjaciel Denis Rodman. To czego nie widać w telewizji to wyższe piętra i strefy w których zasiadają mniej zamożni kibice. I podczas gdy w Charlotte czy w Toronto są to raczej grubasy skupione na swojej konsumpcji, tak w Cleveland spotkać tu można naprawdę &quot;żywiołowych&quot; kibiców którzy potrafią stworzyć na hali prawdziwe piekło. Zdecydowanie bardziej można ich porównać do fanów z Jugosławii niż do typowych amerykańskich klepaczy pałkami. Odpalanie raz w hali czy walające się między krzesełkami ochraniacze na zęby to nie żadna nowość. Udało mi się zobaczyć to na własne oczy i szczerze mówiąc za nic w świecie nie chciałbym przybywać do hali w Cleveland w roli &quot;niechcianego gościa&quot;. A w takiej roli przyjadą dziś do tego miasta zawodnicy Sacramento Kings.
Postawa obu drużyn w tym sezonie nie zachwyca. Jeśli jednak spojrzymy na tabelę i ilość meczów do rozegrania dostrzeżemy, że zarówno dla Cavs jak i dla Kings jest to mecz o wszystko. Porażka jednej z drużyn przechyli szalę na stronę która będzie oznaczała koniec marzeń o playoffs. Kilka dni temu w serwisie CBS Sports, mój bliski przyjaciel stwierdził, że dla ekipy z Cleveland nadchodzą lepsze dni. Na potwierdzenie jego słów Kawalerzyści przerwali serię sześciu kolejnych porażek i pokonali Wizards oraz Grizzlies. A co najważniejsze to jeszcze nie koniec. Ekipa ta wreszcie złapała wiatr w żagle i z nadziejami na kolejne wygrane ustawia kurs na rozgrywki postsezonowe. Luol Deng, Kyrie Irving, Anderson Varejao (ten zawodnik na pewno wystąpi dziś na parkiecie) - skład wygląda naprawdę nieźle. Kogo mamy natomiast po drugiej stronie kosza? DeMarcus Cousins i... długo długo nic. Jest może nazwisko Rudego Gaya, ale na chwilę obecną jest to tylko nazwisko, a nie doskonały gracz jakiego pamiętamy z występów w Memphis. Cousins to zdecydowanie gwiazda tej ekipy, jednak do dzisiejszego meczu nie przystąpi w 100% formie zdrowotnej. W niedzielę otrzymał on solidny cios łokciem w okolicę głowy i z pewnością dziś będzie to odczuwał. &quot;Kuzyn&quot; z jednej strony jest świetnym korzykarzem, ale z drugiej to wciąż za mocno rozgrzana głowa w której próżno szukać mózgu wielkości np. Raya Allena czy Kyriego Irvinga. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ łączy się to w tym miejscu z tym o czym wspomniałem wyżej. Pamiętacie, drodzy forumowicze słynną bitwę Rona Artesta (dziś Metta World Peace) z kibicami? Artest wtedy skupiony był na tym co dzieje się na trybunach, aby zapamiętać twarze &quot;mocnych w gębie&quot; i aby po meczu wymierzyć im sprawiedliwość. Nie liczył się on więc na parkiecie ani trochę. Czuję, że dziś podobnie może być z liderem Cousinsa. Zawadiaccy kibice Cavs zrobią wszystko aby wyprowadzić z równowagi młodego zawodnika Kings. Bez jego dobrego występu, goście na pewno nie nawiążą walki w tym meczu. Bo niby za sprawą kogą? Bądźmy szczerzy, Kings to praktycznie tylko Cousins, który dziś nie będzie miał łatwego dnia. Potyczki z kibicami, długa podróż i opuchnięta głowa. Na 11 ostatnich meczów Królowie wygrali &quot;aż&quot; dwa razy. Naprawdę nie rozumiem kursów jakie wystawili bukmacherzy. Moim faworytem są tu Kawalerzyści. Choć miałem trochę zmniejszyć stawkę przy okazji kolejnych swoich typów, to jednak ten mecz jest tak pewny, że kolejny raz &quot;wywołuję&quot; cały swój monumentalny bankroll i stawiam go na powiększony dodatni handicap na drużynę Irvinga. Kluczowe w tym spotkaniu będą głównie składy, aktualna forma oraz dyspozycja liderów obu ekip. We wszystkim przewagę mają koszykarze z Cleveland którzy grając dziś mecz o wszystko na pewno nie skompromitują się dziś w starciu z Królami. Do usłyszenia!
Jeśli wygrałeś dzięki mojemu typowi, kliknij dzięki. Dziękuję.
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
maite-radar +3 Punkty (najlepszy!)
arquisek +8 Punkty
andvari1x2 +3 Punkty
ab8301 +2 Punkty
mcboss +8 Punkty (thx)
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
San Antonio Spurs @ Boston Celtics - Celtics +11.5 @1.25 (Bet365) (10/10 - all in)
Skuteczność 2013/2014 - 11/12 (94%)

ZAKŁAD SKONTROWANY
Cleveland Cavaliers wczorajszego wieczoru zgodnie z planem szybko odesłali Królów do domu z płaczem i przedłużyli swoje szanse na wymarzone finały NBA. Doglądając pracowników taszczących sztaby złota wielkości cegłówek do mojego skarbca, jednym okiem spojrzałem na to co bukmacherzy &quot;legendarnego&quot; już brytyjskiego Bet365 przygotowali na dzisiejszy dzień. Znam na pamięć cały terminarz tegorocznego sezonu więc już od paru dni wiedziałem jak ciekawy mecz szykuje się w Bostonie. Nie spodziewałem się jednak, że bukmacherzy znów dadzą popis swojej głupoty. To oznacza kolejną okazję na srogi zysk.
Celtowie we własnej, legendarnej hali TD Garnet podejmą równie legendarne Ostrygi z San Antonio. Jestem świadomy tego, że oddsmaker ma na głowie nie tylko ligę NBA, musi również zająć się analizą innych dyscyplin i innych lig. Dlatego właśnie tak ciężko zarabia się na rozgrywkach w Japonii czy w Australii. Tam mecze odbywają się najszybciej na świecie i dlatego na ich analizę poświęca się sporo czasu. Brakuje go natomiast na dogłębną analizę NBA dzięki czemu jest ona tak znakomitym źródłem zarobku czasem nawet kilka razy w tygodniu. Faworytem i to aż 3.5 punktowym w tym meczu są przyjezdni. Ja osobiście faworytem ustawiłbym tu Celtics i to przynajmniej na 4-5 punktów. Bukmacherzy zobaczyli nazwę San Antonio Spurs i bez wahania uznali, że są oni w stanie wywieźć zwycięstwo z Bostonu. Ja zgłaszam zdecydowany sprzeciw. Brytyjczycy znów pominęli istotne fakty o których ja wiem już od jakiegoś czasu i którymi z chęcia podzielę się z zainteresowanymi moimi analizami forumowiczami.
Spurs być może są moralnym mistrzem NBA (gdyby nie cudowna trójka Raya Allena to na ich szyjach zawisłyby złote krążki), ale w tym meczu po ekipie z czerwcowych meczów mało co pozostało. Tony Parker, francuski lider Ostryg odpocznie przed zbliżającym się meczem gwiazd i otrzyma od trenera pozwolenie na chwilę wytchnienia w stolicy rozrywki i hazardu jaką jest Boston. Manu Ginobili, drugi z wielkiej trójki ze stanu Teksas, również nie zagra. Zabraknie także Kawhi Leonarda oraz Thiago Splittera. Wypada więc 4 z 5 zawodników startowej piątki. Na parkiecie pojawić się ma Danny Green który jednak we wtorek doznał bolesnej kontuzji i na pewno będzie dziś oszczędzany.
Jak wygląda sprawa składu Bostonu? Doskonale. Po kontuzji w końcu wrócił Rajon Rondo, jedna z największych gwiazd w lidze. Od tej pory Celtowie wygrali 4 z ostatnich 5 meczów.
Wszyscy wiemy jaki jest Gregg Popovic czyli trener San Antonio Spurs. Dziwak i geniusz w jednym. Wszyscy dobrze pamiętamy sytuację z meczu Heat-Spurs na który ostrzyli sobie zęby wszyscy kibice koszykówki na świecie. Plany pokrzyżował sam trener Spurs i dał odpocząć swoim najważniejszym postaciom, bo wiedział, że bardziej będą potrzebni w kolejnych meczach. Dla Popovica najważniejsze jest więc zdrowie zawodników. Na potwierdzenie tej teorii można również dodać fakt posadzenia na trybunach Tonego Parkera, który w piątek rozpocznie świętowanie w meczu gwiazd. Czy trener Ostryg dziś za wszelką cenę będzie chciał wywieźć zwycięstwo z Bostonu? Nie ma takiej możliwości. Parker, Ginobili, Splitter, Green - bez pomocy tych zawodników po prostu nie ma takiej możliwości. Popovic to świetny strateg i doskonale wie jakie mecze trzeba wygrywać a jakie można odpuścić aby ze zdwojoną siłą zaatakować groźniejszego rywala w późniejszym czasie. Zdrowie swoich zawodników będzie mieć również na uwadze z powodu tripu wyjazdowego jaki nadal ciągną koszykarze z Teksasu. Będzie to ich... szóste spotkanie z rzędu na wyjeździe. W Celtics pod lekkim znakiem zapytania stoi jedynie występ Averego Bradleya, ale są duże szanse, że ten zawodnik na parkiecie się pojawi.
Bukmacherzy mogli również pomyśleć, że z bilansem 19-34 Bostończycy są już wyeliminowani z walki o playoffy. Nic bardziej mylnego. Celtics grający w konferencji wschodniej mają naprawdę duże szanse na rozgrywki postsezonowe. Póki co dźwigają oni na plecach piętnasto meczowy bagaż porażek, choć jeszcze kilka dni temu bagaż ten był jeszcze cięższy i wynosił 19 meczów na minusie. Dla Koniczynek nadchodzą jednak lepsze dni. Wszystko to za sprawą powrotu lidera, Rajona Rondo dzięki któremu Celtics obecnie kroczą od wygranej do wygranej. Wszyscy wiemy jak wygląda sytuacja w tabeli &quot;Wschodu&quot;. Ostatnie premiowane awansem miejsce zajmują obecnie Bobki z Charlotte, mimo że mają aż 6 spotkań na minusie. Koszykarze z Bostonu potrzebują więc zaledwie 9 wygranych aby wskoczyć do wymarzonej, górnej połówki tabeli. Czasu jest jeszcze sporo. Do zakończenia sezonu pozostało jeszcze 29 spotkań. Choć nie jest to mało, to jednak teraz każde zwycięstwo jest na wagę złota a każda porażka może być tym przysłowiowym gwoździem do trumny.
Podsumowując. Potrzebujący jak powietrza zwycięstw, Celtowie, w najsilniejszym składzie z Rajonem Rondo na czele, na własnym parkiecie, podejmują dziś San Antonio Spurs, przetrzebione kontuzjami i zmęczone długą serią wyjazdową. Przez bukmacherów stawiani są w roli underdoga. Swoją opinię na ten temat wyraziłem już na początku analizy więc nie będę się powtarzał. Cały swój przeogromny bukmacherski kapitał stawiam dzisiejszego wieczoru na dodatni, 11.5 punktowy, handicap w stronę gospodarzy. Nie ma mowy aby Celtics ulegli gościom z Teksasu więcej niż 11 punktami. Myślę, że Celtowie ten mecz łatwo wygrają, ale pieniądze stawiam na handicap i spokojny o rostrzygnięcie szykuję się do wylotu do Nowego Orleanu, gdzie już w piątek zgromadzą się wszystkie największe gwiazdy ligi. Do usłyszenia!
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
sh3rdy +1 Punkty
duzyesz +3 Punkty (miazga Twoje opisy , az chce sie czytać . pozdrawiam , powodzenia i czekam na następne)
kamillo13 +1 Punkty (td garnet... ok :D)
davey_watt +11 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Oficjalne stanowisko
Zgodnie z tym o czym pisałem wielu osobom poprzez prywatne wiadomości, wycofałem się ze wczorajszego zakładu kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem meczu. Powodem takiej decyzji były ruchy kursów. Podczas gdy w momencie pisania analizy brytyjczycy płacili @1.25 za handicap +11.5, kilka godzin później taki sam kurs wystawili na handicap o jeden punkt większy. Wtedy głośno zaśmiałem się do siebie, wykontrowałem zakład i udałem się na barbecue z moimi przyjaciółmi.
Dlaczego zdecydowałem się wykontrować zakład? Zawsze gdy bukmacherzy zmieniają linię o jeden punkt, jest to znak, że mecz może być niezbyt czysty. Postawione przeze mnie ogromne ilości zer powinny odwrócić linię w drugą stronę. Handicap powinien spaść do 10.5 a nie wzrosnąć do 12.5. Skąd wiedziałem co jest grane? Lata doświadczenia w bukmacherce sprawiły, że jestem tym kim jestem i z łatwością potrafię czytać pułapki zastawione przez bukmacherzów i zgrabnie ich unikać.
Ostatecznie wczorajszy mecz zakończył się dla mnie jedynie minimalnym zyskiem, którym nawet nie warto zawracać sobie głowy. Na piątek jestem umowiony na rozmowę z Dannym Aingem, generalnym managerem Celtics z którym zastanowimy się co zrobić z tą sytuacją, jak ukarać winnych jednocześnie nie narażając się grupom przestępczym.
Jeszcze raz proszę użytkownika pudzianxxl o nie grożenie mnie i mojej rodzinie. Rodzina to dla mnie wartość bezcenna. W przypadku dalszych groźb będę musiał podjąć ofensywę która zostanie zakończona przez doświadczonych, specjalnie wybranych do tego ludzi.
Do usłyszenia!
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
dz1916 +9 Punkty
davey_watt +14 Punkty
defect +1 Punkty
berciq89 +6 Punkty (dobra gadka!!)
astana +3 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
West @ East - East +4.5 @ 1.90 - bet365 (9/10) ✅
Skuteczność 2013/2014 - 11/12 (94%)

Pieniędzy zbyt wiele na ostatnim typie zarobić się nie udało, jednak udało się osiągnąć coś ważniejszego. Pokazałem bukmacherom i osobom które próbowały zrobić spory przekręt, że nie zwierzyną która łatwo wpada w zastawione sidła. Po rozmowie z generalnym menadżerem Celtics, Dannym Aingem wiem już o tej sprawie dużo więcej, jednak równocześnie nie mogę o niej mówić zbyt wiele. Nie są to na pewno ludzie z którymi warto igrać, jednak moja pozycja na sportowym i bukmacherskim &quot;rynku&quot; jest tak wysoka, że zdecydowanie nie mam czego się obawiać. Jak to się mówi, jestem &quot;za stary&quot; na tego typu gierki, dlatego jedyne co mi pozostało to unikać sporadycznych brudnych zagrań ze strony typków spod ciemnej gwiazdy.
Coroczny Weekend Gwiazd NBA to dla mnie wyjątkowy czas. Możliwość spotkania się z przyjaciółmi z ligi, możliwość pobiesiadowania z graczami czy wreszcie zobaczenie najlepszych koszykarzy świata w akcji. Z uwagi na to, że jestem w bardzo dobrych stosunkach z niemal wszystkimi koszykarzami którzy pojawią się na parkiecie hali w Nowym Orleanie, chciałem uniknąć typowania rozstrzygnięcia niedzielnego pojedynku. Widząc jednak to co zrobili brytyjscy oddsmakerzy serwisu Bet365, zdecydowałem, że ukaram tych ludzi za ostatnią, nieudaną prowokację przy okazji meczu z Celtami. Będzie to również kara za głuche telefony czy połączenia pełne gróźb i przekleńst. Początkowo podejrzewałem, że może stać za tym osoba użytkownika pudzianxxl który w bardzo nieprzyjemnych słowach wypowiada się zarówno o mnie jak i o moich bliskich. Wątpliwości rozwiałem jednak kontaktując się z moim serdecznym przyjacielem, wieloletnim pracownikiem służb który namierzył skąd dokładnie wychodzą połączenia które mają zniechęcić mnie do zawierania kolejnych zwycięskich zakładów. Wystarczyło kilka chwil aby potwierdzić, że jest to sprawka szczwanych, aczkolwiek nieroztropnych pracowników Bet365. Reasumując, swoim typem na niedzielny mecz zamierzam ukarać tę grupę ludzi pokazując, że jestem okrętem nie do zatopienia. Spodziewam się, że moja sylwetka może zostać uchwycona przez telewizyjne kamery podczas imprezy. Z wielką chęcią uśmiechnę się więc od ucha do ucha prezentując moje śnieżnobiałe zęby, aby przypieczętować swój sukces i jeszcze bardziej rozwścieczyć kierownictwo tej zabawnej firmy bukmacherkiej.
Dobrze, przejdźmy więc do konkretów. Zdecydowałem się położyć prawdziwe stosy pieniędzy na dodatni handicap na drużynę East, czyli koszykarzy ze wschodniej połówki Stanów Zjednoczonych. Bukmacherzy szukają jeleni na każdym kroku próbując w bezczelny sposób zagrabić ich pieniądze. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to oczywiście odwrócenie roli gospodarza. W USA w przypadku meczów sportowych gospodarza podaje się zawsze jako drugiego. I tak zawsze było w Bet365. Tym razem jednak jako gospodarza widzimy drużynę West co jest totalną bzdurą. Gospodarzem jest miasto Nowy Orleans które należy do wschodniej częsci Stanów Zjednoczonych. Również Pelicans (do niedawna Hornets) grają we Wschodniej Konferencji. Dlaczego więc Bet365 przedstawia ekipę West jako gospodarzy? No ludzie, no panie - jak mawiał klasyk, jedynie to nasuwa mi się na myśl jako komentarz do całej sytuacji. Wiadomo, że przewaga parkietu jest zawsze ważna i daje spory handicap. Brytyjczyczy liczą na to, że wprowadzą w błąd dużą ilość osób które pomyślą, że to West są gospodarzem meczu. A przecież jest zupełnie odwrotnie.
Gdy już jesteśmy przy sprawie parkietu. Nowy Orleans to miasto leżące w stanie Luizjana. Weekend gwiazd odbywał się tu już w przeszłości, w 2008 roku. Wtedy górą byli koszykarze East którzy weszli na wyżyny swoich możliwości i zdecydowanie pokonali swoich kolegów z West. Oczywiście, to, że wtedy triumfowali gospodarze nie oznacza, że jutro znów to oni będą górą. Jednak zobaczmy na składy. W ekipie East mamy Paula Milsapa, doskonałego koszykarza młodego pokolenia który będzie jedną ze strzelb trenera Vogela. Nie każdy wie, że dorastał on na uczelni Louisiana Tech która mieści się zaledwie kilakanście mil od miejsca w którym spotkają się zawodnicy w dniu jutrzejszym. Na pewno będzie więc zależeć mu na doskonałym występie. Na trybunach będa bowiem jego przyjaciele, rodzina i kibice.
Przejdźmy teraz do składów. Antoni, George, James, Irving i Wade kontra Durant, Griffin, Love, Curry i Davis. Na mnie większe wrażenie zdecydowanie robi ta pierwsza drużyna. Dlaczego? Ponieważ to paczka starych znajomych. Wade, Lebron i Antoni byli przyjaciółmi jeszcze dużo wcześniej zanim LBJ przywdział koszulkę Heat. Wspólne wypady na panienki, balowanie do późnych godzin na lodowisku i na kręglach czy w końcu spędzanie czasu w kawiarniach. Dodajmy do tego Kyriego Irvinga który również jest w świetnych stosunkach z Lebronem. To on jest teraz kapitanem okrętu o nazwie Cleveland Cavaliers który wciąż jest bliski sercu zawodnika Miami Heat. Paul George? To nowa postać w przypadku weekendu gwiazd, choć nikogo nie trzeba przekonywać o potencjale tego zawodnika. Chemia, chemia i jeszcze raz chemia. Choć koszykarze na codzien grają w innych klubach, doskonale się znają, wiedzą o sobie wszystko i z przyjemnością stworzą jutro jedną ekipę. Śmiem twierdzić, że ich zgranie stoi na dużo wyższym poziomie niż ma to miejsce w przypadku niektórych klubów ze strefy spadkowej ligi NBA. Kogo mamy w drużynie z zachodniego wybrzeża USA? Ja nazywam ich frustratami. Oczywiście nie aby ich obrazić, są to bowiem moi przyjaciele, jednak prawdy nie da się ukryć. Kevin Durant nie jest już grzecznym chłopcem jakiego znaliśmy z lat poprzednich. Kariera rapera zaczyna go pochłaniać coraz bardziej. Zamiast rzucania do kosza na hali od samego rana czy słuchania cennych uwag trenerów KD woli spotkać się w studiu z koleżkami, &quot;zjarać blanta&quot;, łyknąć purpurowego płynu znanego jako lean czy maznąć kilka niefajnych napisów na policję na ścianie pobliskich bloków. Nowi koledzy który nieraz siedzieli w więzieniach nie mają na teog chłopaka dobrego wpływu. Pamiętamy dyskusje które o mało nie przerodziły się w bójki podczas niektórych meczów. Ostatni mecz z Lakers był apogeum zdenerwowania Duranta. Jego drużyna przez długi czas nie potrafiła złamać Lakersów. Dopiero gdy ten zawodnik wziął sprawy w swoje ręce, udało się przechylić szalę zwycięstwa. Mimo wszystko do szatni schodził on niemalże wychodząc z siebie ze złości. Gangsterka, rap i słaba psychika - to teraz siedzi w głowie tego zdolnego koszykarza. Blake Griffin? Ten zawodnik już pokazał co potrafi. Dunk nad samochodem czy mega wsady w meczu gwiazd. Ludzie już to widzieli i teraz potrzebują czegoś nowego. Griffin musi uważać aby nie złapać kontuzji która skreśli Clippers przy rozdziale medali w końcowym rozrachunku. Kevin Love? Nie znam bardziej sfrustrowanego zawodnika w lidze. Kolejny sezon z wielkimi ambicjami i znów nic. Wilki znów nic nie grają i Love znów playoffy obejrzy z pozycji fotelowego kibica. Stephen Curry. Ten koszykarz z kolei może narzekać na zmęczenie po dzisiejszych konkursach w których wystartuje. Naprawdę, nie rozumiem dlaczego faworytem są koszykarze Western. Zgranie, chemia i radość z gry w ekipie East kontra frustracja, dbałość o kości i zmęczenie po stronie drużyny West. Tak wygląda to na tę chwilę.
Ja swoje pieniądze stawiam na wysoki handicap po stronie faktycznych gospodarzy meczu czyli koszykarzy ze Wschodu. Nie poinformowałem samych zawodników o moim zakładzie gdyż jak wielokrotnie podkreślałem, jestem wielkim entuzjatą sportu i chcę aby wszystko odbyło się z duchem sportu. Nie chcę również aby jakikolwiek z zawodników po tym weekendzie zamartwiał się tym, że coś zrobił lub nie zrobił w kierunku powodzenia mojego zakładu.
Tyle z mojej strony, chciałbym przed konkursami odwiedzić jeszcze słynne nowoorleańskie knajpki, wypić lampkę koniaku z doborowym towarzystwie i posłuchać dobrego jazzu. Aby delektować się symbolami tego stanu odwołałem spotkanie z zawodnikiem New Orleans Saints, popularnym Drew Breesem który chciał zamienić ze mną kilka słów. Życzę wszystkim powodzenia i jak mówią amerykanie - enjoy. Do usłyszenia.
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
makaveli23 +10 Punkty (ło co ja widze kurs 1.90)
kamillo13 +2 Punkty (!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
landis +3 Punkty
kezman123 +1 Punkty
nbapl +1 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Miami Heat @ Dallas Mavericks - Heat +6 @ 1.26 - bet365
Skuteczność 2013/2014 - 12/13 (97%)

Cóż to był za czas. W Nowym Orleansie wybawiłem się po wsze czasy i znów poczułem się jakbym miał 20 lat. Wspaniałe dania amerykańskiej kuchni, niezapomniany klimat nowoorleańskich knajpek i wreszcie możliwość spotkania się ze wszystkimi przyjaciółmi z branży w jednym miejscu w jednym czasie. Mam tu na myśli przede wszystkim koszykarzy, ale również dziennikarzy, innych sportowców czy wreszcie całkiem &quot;poboczne&quot; osoby które nieśmiale starały się wyciągnąć mnie na słówko.
Oczywiście typ na mecz gwiazd bez żadnego problemu &quot;wszedł&quot; dzięki czemu mój monumentalny bankroll bukmacherski powiększył się o kolejne kilkanaście cyfr. Spadamy jednak na ziemię i wracamy do normalnego życia. Niestety znów sporo czasu spędzam na pokładach samolotu latając na linii Warszawa-Moskwa-Sydney w sprawach biznesowych, jednak udało się mi dziś wygospodarować chwilę aby przedstawić swój punkt widzenia i podzielić się kolejnym typem.
Zanim jednak przejdziemy do konkretów, chciałbym jeszcze wspomnieć zabawną anegdotkę. Kilka godzin po zakończeniu meczu gwiazd, gdy w całą śmietanką zabawiałem się na tzw. after party (pol. przyjęcie), otrzymałem telefon. Gdy tylko usłyszałem pierwsze dzwięki (bo na pewno nie były to słowa), od razu wiedziałem z kim rozmawiam. Tą osobą był dobrze mi już znany wysoko postawiony przedstawiciel Bet365. Nie trzeba być Einsteinem żeby dało się po zaledwie kilku sekundach rozmowy odgadnąć w jakim stanie jest rozmówca. Brytyjczyk był totalnie pijany, a przez płacz i ciągłe szlochanie nie dało się zrozumieć praktycznie nic. Nie udało mi się dowiedzieć z czym &quot;przychodzi&quot; do mnie ten pan. Podejrzewam, że chodzi jednak o pieniądze z których udało mi się oskurować brytyjczyków. Po ostatnich groźbach nie interesuje mnie los tego człowieka ani powód dla którego zalany w trupa płakał do słuchawki mojego ekskluzywnego telefonu.
Dobrze, pora przejść do meczu. Spotkaniem które zauroczyło mnie już wczorajszego wieczoru jest hit dnia czyli potyczka Dallas Mavericks z Miami Heat. Będzie to rewanż za niedawne finały NBA. Swoje przeogromne środki w wielkości połowy całego mojego kapitału postawiłem na dodatni, powiększony handicap na ekipę Żaru. Dlaczego? Powodów jak zwykle jest wiele. Po pierwsze, będzie to tzw. Revange Game, czyli po polsku po prostu rewanż. Wszyscy pamiętamy płaczącego Lebrona Jamesa któremu sprzed nosa odjechał pierwszy złoty medal na parkietach zawodowej ligi NBA. Zawodnik ten do dzisiaj miewa koszmary związane z tamtym feralnym dniem. Ten wielki sportowiec tak przeżył straconą szansę, że do dziś zdaża mu się zmoczyć łóżku czy zbudzić rodziców wrzeszcząc w niebogłosy. Dla Lebrona gra w koszykówkę to prawdziwa zabawa. Heat są już bardzo wysoko w tabeli i nie potrzebują kolejnych zwycięstw &quot;na gwałt&quot;. Jadąc do Dallas mają jednak jeden cel - pokonać Mavs i udowodnić, że to Żarom należało się złoto w pamiętnych finałach.
Mavericks, drużyna mojego drogiego przyjaciela Marka Cubana gaśnie z każdym dniem. Wszystko to za sprawą Dirka Nowitzkiego, lidera tej drużyny, którego dni zdają się powoli zbliżać. Kilka dni temu w meczu gwiazd nie zdobył nawet punkta, siedząc z zawstydzoną miną na szarym końcu ławeczki dla rezerwowych. To co dzieje się w głowie tego koszykarza można było odczytać na pomeczowym balu. Dirk chętnie kosztował każdego rodzaju alkoholu przez co jego forma nad ranem nie należała do najlepszych. Z szacunku do Dirka i Marka nie chcę wchodzić w szczegóły tej sytuacji. Dirk jest na tę chwilę jednak upadłą gwiazdą, czego pod uwagę znów nie wzieli niedoinformowani bukmacherzy z Wysp.
Dla Heat będzie to jeden z najważniejszych meczów w sezonie zasadniczym. Kogo w tej organizacji obchodzą wygrane z Jazz, Magic czy Bucks? Nikogo. Tutaj natomiast motywacja będzie aż kipiała z każdego z koszykarzy ze słonecznego Miami. Dla Lebrona Jamesa efektowne zwycięstwo w stolicy stanu Teksas jest szansą na poukładanie spraw w swojej głowie. Szansą na zostawienie traumy daleko za sobą. Ostatnie 5 spotkań tych drużyn to 5 wygranych zawodników z Florydy. To tylko pokazuje prawdziwość moich słów.
Podejrzewając kolejną kompromitację bukmacherów już podczas drugiego dnia ASW zamieniłem kilka słów z LBJ aby mieć rozeznanie w całej sytuacji. Gdy tylko z moich ust padło słowo Mavericks, przesymptyczny na codzien koszykarz przy użyciu niewyobrażalnej siły zacisnął swoją czarną pięść i jak furiat zaczął uderzać nią w stojące obok krzesełko. To wystarczyło abym zrozumiał jak ważny będzie ten mecz dla Lebrona.
Powodów jest jeszcze kilkanaście jednak wybaczcie, drodzy Forumowicze, nie zdecyduję się już na opisanie ich. Świetna zabawa w nowoorleańskich knajpkach nie wpłynęła dobrze na formę mojego żołądka. Zostawiam więc tylko tyle przydatnych informacji i sam udaję się dokonać ostatniej defekacji przed zasłużonym snem. Nie zamierzam śledzić tego meczu gdyż jestem w 100% spokojny o jego wynik. Jeśli skorzystałeś z informacji, kliknij Dzięki. Dziękuję. Do usłyszenia!
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
kamillo13 +3 Punkty
wladcasmieci +1 Punkty
davey_watt +11 Punkty
ogien +1 Punkty (:))
carlic +2 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Orlando Magic @ Washington Wizards - Wizards @ 1.19 - Bet365 ✅
Skuteczność 2013/2014 - 13/14 (98%)

Szaleństwo w Nowym Orleansie mocno dało mi się we znaki. Kilkanaście godzin wprost znakomitej zabawy z moją dobrą paczką z ligi NBA przepłaciłem zdrowiem i przez kolejne dni zbierałem się do &quot;kupy&quot;. Teraz na szczęście z moimi jelitami jest już wszystko dobrze. Dziś sprawy biznesowe zaprowadziły mnie do stolicy Stanów Zjednoczonych, Waszyngtonu, gdzie znów będę mógł zobaczyć na żywo zmagania najlepszych koszykarzy i z kilkoma z nich zamienić słówko na osobności. Z ciekawości spojrzałem na swoim palmtopie na ofertę jaką wystawił kultowy już Bet365. Śmieszny zbieg okoliczności spowodował, że kolejny raz wielki błąd oddsmakerzy popełnili właśnie przy okazji kursów na dzisiejszy mecz w stolicy.
Meczem którego będę dziś świadkiem będzie potyczka miejscowym Czarodziejów czyli Washington Wizards z Orlando Magic. Przezabawni panowie z Bet365 którzy najpierw grozili mi śmiercią aby później płakać do słuchawki i błagać abym przestał zagrabiać ich pieniądze znów popisali się swoją niekompetencją. Ci którzy mnie znają wiedzą, że nie potrafię przepuścić tak znakomitej okazji aby powiększyć swój monstrualny bankroll o kolejne pokaźne cyfry. Typem na który stawiam dziś olbrzymie pieniądze jest zwycięstwo miejscowych koszykarzy z naszym rodzynkiem, Marcinem Gortatem na czele. Dlaczego twierdzę, że Wizards łatwo uporają się ze swoimi przeciwnikami? Czas na kilka argumentów.
Orlando Magic to drużyna która aktualnie jest w fazie przebudowy. Nikola Vucevic i Victor Oladipo to zawodnicy którzy wkrótce będą stanowili o sile tego klubu. Jeśli działacze w kolejnych latach dadzą tym młodym chłopakom jakiegoś doświadczonego wyjadacza, będziemy mogli być świadkami utworzenia kolejnego wielkiego tercetu na parkietach NBA. Szefostwo tego klubu doskonale zna słynne polskie powiedzenie &quot;co nagle to po diable&quot;. Już przed startem sezonu zostało jasno powiedziane, że w tym roku nie walczymy o wysokie miejsce w tabeli. Wręcz przeciwnie. Im niżej znajdziemy się na koniec sezonu, tym lepiej. Pozwoli to sięgnąć po kolejnego młodego zawodnika w losowaniu Draft co uczyni Magic jeszcze silniejszych. Nie boję się stwierdzenia, że klub z Orlando w przyszłym sezonie może stać się jednym z najmocniejszych klubów ligi. Wielki potencjał wspomnianej wcześniej dwójki, nowy zawodnik z Draft i doświadczeni rzemieślnicy w osobach Jameera Nelsona czy Arrona Afflalo. To jednak melodia przyszłości. A my dziś jesteśmy w Waszyngtonie. Magic są na tę chwilę jedną z najgorszych drużyn w konferencji. Ich mecze są jednak ciekawe i kibice chętnie na nie przychodzą. Nie są oni jednak frajerami którym można śmiać się prosto w twarz. Nikt nie zapłaci pieniędzy za to aby przyjść na mecz i zobaczyć kolejne podłożenie się. Taktyka jest więc prosta - w meczach u siebie walczymy i dajemy z siebie wszystko, staramy się wygrać każde spotkanie. Na wyjazdy natomiast jedziemy na wycieczkę, aby poczłapać 48 minut na parkiecie i wrócić na słoneczną Florydę ze sporym bagażem i nie mam na myśli torb z ubraniami. Na potwierdzenie moich słów pozwolę sobie przytoczyć kilka liczb. Magic w swojej wschodniej konferencji rozegrali na wyjeździe w tym sezonie 29 spotkań. Ile z nich rozstrzygnęli na swoją korzyść? 3. Dokładnie tak - zaledwie 3 spotkania. Dlaczego nie zero wygranych? Ponieważ w lidze mamy również inne ekipy, które także chcą być najgorszymi i móc siegnąć po młodego gniewnego z Draft. Czy ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości co do tego czy Magic jadą dziś do stolicy aby pokonać Czarodziejów?
Jak wszyscy dobrze wiemy, amerykanie kochają rywalizację. Rivarly to coś co rozgrzewa kibiców do czerwoności. Jedną z takich rywalizacji są pojedynki pomiędzy Orlando a Washingtonem. Magic oznacza Magię, Wizards to natomiast Czarodzieje. Potyczki tych dwóch drużyn są więc wielkimi derbami w których zawsze rozstrzyga się to, którzy koszykarze potrafią lepiej czarować na parkiecie. Spotkania pomiędzy tymi ekipami to jedne z najbardziej popularnych derbów nie tylko w Stanach Zjednoczonych ale na całym świecie! Wizards zrobią dziś wszystko aby wgnieść w parkiet swoich rywali. Drużyna ze stolicy na tę chwilę zajmuje bardzo wysokie, piąte miejsce w tabeli Wschodu. Wciąż ma realne szanse aby wskoczyć jeszcze wyżej, nawet na trzecią pozycję. Nie ma więc mowy o odpuszczaniu.
Gdy tylko wylądowałem w Stanach Zjednoczonych otrzymałem telefon od Marcina Gortata który poprosił mnie abym spotkał się z nim przed meczem. Gdy tylko załatwiłem sprawy dla których pojawiłem się w Waszyngtonie udałem się na spotkanie z naszym świetnym koszykarzem. Marcin był bardzo nabuzowany, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zwierzył mi się, że czekał na ten pojedynek od bardzo dawna. So to bowiem nie tylko wielkie czerodziejskie derby, ale również potyczka z jego byłem klubem. Na koniec naszego towarzyskiego spotkania Marcin poprosił mnie o kilka sticte koszykarskich wskazówek na ten mecz których oczywiście z wielkiej sympatii do tego człowieka z przyjemnością udzieliłem. Marcin poprosił mnie również abym w czasie spotkania był blisko ławki drużyny gospodarzy abym w każdej chwili mógł poratować go cennymi wskazówkami. Gdy ja znów udałem się na biznesowe negocjacje, Marcin tylko wstukał na Facebooku nowy status informujący o moim przylocie i sam udał się na halę aby rozpocząć przygotowania do wieczornego pojedynku.
No cóż, dziś zdecydowanie wszystko przemawia za Wizards. I gdy ja na zwycięstwo tej ekipy wystawiłbym kurs maksymalnie 1.03, tak bukmacherzy brytyjskiego Bet365 proponują nam dziś aż 1.19. Zdecydowanie nie zamierzam odpuszczać tym panom i kolejny raz rozbiję ich bank czyniąc kolejny krok do upadku tej firmy.
Na koniec chciałbym podziękować forumowiczowi pudzianxxl za przeprosiny które wystosował za pomocą prywatnej wiadomości. Jestem człowiekiem wielkiego serca dlatego puszczam w niepamięć wszystkie niemiłe słowa które wcześniej padły. Dziękuje za docenienie mojej pracy. Do usłyszenia!
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
filippo1984 +1 Punkty
levy42 +11 Punkty (hue hue)
arkadiuszch +7 Punkty
prezmom +1 Punkty
szyma2 +1 Punkty
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Dołączył
Luty 23, 2012
Posty
88
Reaction score
0
Punkty
0
Denver Nuggets @ Portland Trail Blazers - Portland @ ok. 1.20 (Bet365) ✅
Skuteczność 2013/2014 - 14/15 (99%)

Witam ponownie. Po kilku dniach nieobecności powracam z najświeższymi informacjami zza kurtyny najlepszej ligi świata. Moja wizyta w Stanach Zjednoczonych odrobinę się przedłużyła z powodów zawodowych przez co potrzebowałem odrobinę więcej czasu na odpoczynek i &quot;przestawienie&quot; się na naszą polską strefę czasową. Długie i męczące rozmowy w siedzibie NASA w Waszyngtonie zdecydowanie nie są moim ulubionym sposobem na spędzenie czasu. Z Ameryki zgodnie z planem wróciłem jednak bogatszy o bagatelne kwoty które dzięki zwycięstwu Wizards zasiliły mój potężny skarbiec.
Niestety wczorajszego wieczoru doszło do bardzo nieciekawej sytuacji. Niezidentyfikowana jeszcze osoba dopuściła się bardzo haniebnego czynu na terenie mojej polskiej posiadłości. Do mojego salonu wpadł sporych rozmiarów kamulec ze zdjęciem profilowym które znajduje się po lewej stronie tego postu. Na szczęście nikomu nic nie stało, jednak każdy ma świadomość, że nie było to zbyt miłe doświadczenie. Zdecydowałem się na wzmorzenie ochrony i wciąż poruszam swoje liczne kontakty w celu zidentyfikowania osoby która próbowała mnie zastraszyć. Czy był kto któryś z przedstawicieli brytyjskiego Bet365 czy któryś z zawistnych forumowiczów? Biorę pod uwagę obie możliwości. Z jednej strony brytyjczycy znów przyjęli ode mnie poteżny cios musząc wypłacić mi okazałą wygraną za zwycięstwo Wizards. Z drugiej zaś strony zauważyłem, że kilku forumowiczów zdecydowało się ustawić identyczne zdjęcie profilowe jakie posiadam ja. Nie twierdzę, że może to mieć związek z wybrykiem chuligańskim do jakiego doszło wczoraj, jednak póki co niczego wykluczyć się nie da.
Czas jednak znów zarobić trochę pieniędzy, dlatego przechodzimy do konkretów. Dziś wyjątkowo kilka słów o meczu nie dzisiejszym, a tym który odbędzie się jutrzejszej nocy. Mowa o spotkaniu do którego dojdzie w słonecznym Oregonie a mowa rzecz jasna o Portland. To właśnie tam miejscowe Ogniste Smugi czyli popularni Trail Blazers podejmą ekipę Denver Nuggets z mroźnego Colorado. Choć osławiony brytyjski Bet365 nie zdecydował się jeszcze na wystawienie kursów, ja wiem już na jaki prezent będziemy mogli liczyć. Wcześnie rano skontaktowałem się ze swoim drogim przyjacielem który obecnie pracuje w Las Vegas, aby dowiedzieć się jak wysoki będzie procent sobotniej lokaty. Dokładnie tak - sobotni mecz będzie bowiem bez dwóch zdań idealną lokatą. Dlaczego tak twierdzę? Zapraszam do zapoznania się z kilkoma z licznych argumentów przemawiających za tym typem.
Denver Nuggets to nazwa która fanom ligi NBA kojarzy się z zawsze groźnym teamem który może powalczyć z każdą drużyną. Niestety tak było może w poprzednich latach. Dziś ta drużyna jest w prawdziwej rozsypce. Ci którzy czytają moje przemyślenia mogą już wiedzieć co w tej chwili mam na myśli. Osobą która niszczy ten klub od środka jest postać trenera Briana Shawa. Osoby które śledzą ligę jedynie jednym okiem mogą w tym miejscu zapytać - kim do jasnej choinki jest ten człowiek? To zdecydowanie bardzo dobre pytanie. Shaw to były koszykarz który na parkietach NBA spędził kilkanaście lat. Od tego sezonu po raz pierwszy został trenerem klubu zastępując na tym stanowisku kochanego w Denver, legendę Nuggets, poczciwego i sympatycznego staruszka Georga Karla. Od tego momentu w klubie działo się już tylko coraz gorzej. Wszyscy pamiętamy konflikt trenera z Andre Millerem, inną ważną postacią Nuggets. Kilkanaście dni temu został on dyscyplinarnie wymieniony do Washington Wizards, tylko dlatego, że miał swoje zdanie i nie bał się go, oczywiście w kulturalny sposób wyrazić.
Brian Shaw nie jest człowiekiem którego można lubić. Miałem nieprzyjemność poznać tę postać podczas weekendu w Nowym Orleansie. Wśród sporej ilości czarnoskórych zawodników i kibiców nie zauważyłem obok kogo siadam gdy zajmowałem swoje miejsce za samą ławką drużyny ze Wschodu. Tą osobą okazał się Brian Shaw. Kurtuazyjnie starałem się nawiązać z nim jakiś kontakt rzucając sympatycznie &quot;sap my nigga?&quot; w jego kierunku. Shaw odburknął jedynie, że wszystko dobrze, a następnie milczał. Szybko zrozumiałem jak beznadziejną osobą jest były koszykarz i wysyłając smsa do swojego bliskiego przyjaciela z Pelicans zmieniłem swoje miejsce na równie komfortowe, ze zdecydowanie lepszym towarzystwem. Nie jest tajemnicą to jak zachowuje się Shaw na treningach czy meczach swojej drużyny. W jego mniemaniu to on jest najważniejszą osobą w organizacji Denver Nuggets. Każdy głupi komentarz zawodników jest więc szybko ucinany a wobec autora wyciągane są konsekwencje. Atmosfera w tej ekipie jest naprawdę tragiczna. Strata Georga Carla i Andre Millera spowodowała, że miarka się przebrała. Koszykarze wzięli sprawy w swoje ręce i robią wszystko aby pozbyć się niechcianego trenera.
Nuggets to w tej chwili prawdziwy szpital, kontuzjowani są prawie wszyscy zawodnicy którzy w zeszłym sezonie walczyli jak równy z równym z najlepszymi zespołami w lidze. Koszykarze nie łudzą się już, że znajdą się w playoffach. Zdecydowali się więc przygotować drużynę do kolejnych sezonów. Celem na resztę sezonu jest skompromitowanie trenera Shawa aby otrzymał on wilczy bilet w jedną stronę. Na potwierdzenie moich słów wystarczy spojrzeć na ostatnie wyniki Skrzydeł z Denver. 9 porażek i 1 wygrana - to bilans ostatnich 10 spotkań. Wygrać udało się jedynie w Milwaukee z walczącymi o jak najniższą pozycję Kozłami którzy ostrzą swoje zęby na wysoki wybór w tegorocznym Draft. Z kim natomiast przegrali koszykarze z Colorado? Byli to kolejno - Knicks (27 punktów), Pistons (17 punktów), Pacers (39 punktów), Timberwolves (27 punktów), Suns (5 punktów), Bulls (28 punktów), Kings (14 punktów), Blazers (5 punktów) i wreszcie Nets (23 punkty). Jak widać w większości tych spotkań Nuggets otrzymali bolesne baty. Dobrym przykładem może być wczorajszy mecz z ekipą Jasona Kidda a mowa rzecz jasna o Brooklyn Nets. Zawodnicy w niebieskich koszulkach nie trafiali z najprostszych pozycji, tracili wiele piłek, pudłowali rzuty osobiste. Po 12 minutach na ich koncie znajdowało się... 8 punktów. Kamerzyści ESPN wiedzący co się świeci stale pokazywali minę Briana Shawa który aż gotował się widząc co wyprawiają jego zawodnicy. Odpowiedzmy sobie teraz na pytanie - czy Nuggets są tak słabą drużyną aby przegrywać 9 na 10 meczów? Aby u siebie dostawać bolesne baty od słabych Kings? Oczywiście, że nie!
Sprawa jest bardzo prosta, zawodnicy Denver Nuggets wprowadzili plan 2.0 i jeszcze bardziej starają się aby skompromitować trenera Shawa i pozbyć się go z organizacji. Czy jadąc do będacych z wielkim gazie zawodników Trail Blazers są w stanie wywieźć zwycięstwo z Oregonu? Oczywiście, że nie! To kolejny mecz z serii starć Dawida z Golumem. Nie dlatego, że Nuggets są słabi, lecz dlatego, że zrobią wszystko aby znów zaprezentować się jak najsłabiej i aby dołożyć kolejną przegraną do swojego i tak już słabego bilansu. Portland? Tutaj wszystko gra jak w moim szwajcarskim zegarku. 4 wygrane z rzędu w tym rozgromienie Nets różnicą 44 punktów. Nie ma nawet sensu wymieniać atutów tej drużyny, zapewniam jednak, że jest ich cała masa.
Wygląda na to, że bukmacherzy szykują dla nas bardzo ciekawy prezent w postaci około 20% lokaty. Myślę, że brytyjczycy z Bet365 zdecydują się na wystawienie kursu w okolicach 1.20-1.23. Jakikolwiek by on nie był zachęcam do stawiania swoich pieniędzy na zwycięstwo miejscowych Ognistych Smug. Ja zrobię podobnie i gdy tylko kursy ujrzą światło dzienne postawię olbrzymi zakład i spokojnie położę się spać rano wstając aby przypilnować robotników przy przenoszeniu wygranej do mojego skarbca.
Jeśli moja analiza okazała się przydatna, kliknij proszę &quot;Dzięki&quot;, dziękuję.
 
Ostatnio przyznane punkty reputacji:
hogan +8 Punkty (Golum zniszczył)
dr-house-93120 +2 Punkty
lialh4 +3 Punkty
chelmianints +1 Punkty
mario800 +1 Punkty